Dzisiejszy dzień prawie caly spędziłam buszując po sklepach. Mam już serdecznie dość na pewno na kolejne kilka tygodni... Obiektem poszukiwan była sukienka! Ale nie mogła to być zwykła sukienka, a taka na wyjątkową okazję jaką jest wesele. I tutaj zaczynają się schody! Jako, że nie jestem zwolenniczka i fanką sukienek - taki chlopięcy typ ze mnie - miałam kilka wymagań, które owa sukienka spełnić musiała.
A więc:
1. Uniwersalność - nie mogła być sukienką jednej, weselnej imprezy. Chciałam, by pasowała również na codzień np. do lekkich sandałków
2. Cena - o tak, tak. Jak już wspomniałam nie chodzę w sukienkach zbyt często, także nie wyobrażam sobie wydać fortuny na coś co zawiśnie w mojej szafie nie ruszone przez wieki!
3. Krój - kolejny wymóg. Bo przecież musiała być i modna, wpisująca się jakkolwiek w trendy, do tego dopasowana, nie za krótka i z akceptowalnego materiału ;) Łatwo nie bylo!
A do tego jeszcze chciałam mieć cień gwarancji, że druga taka sama nie pojawi się na tej samej imprezie.
Udało się!
Poniżej zwycięska kreacja w ujęciu z przymierzalni ;)
poniedziałek, czerwca 11, 2012
What's new?
... i wielka przegrana :) Było blisko!
:)
0 komentarze:
Prześlij komentarz