Znajdziemy się w damsko męskim świecie...

Przeczytasz trochę o kobietach, trochę o mężczyznach, o tym co nas łączy i dzieli! Mój punkt widzenia!

Jeżeli coś mnie w ciągu dnia zaciekawi - opiszę to!

Będę opisywać codzienne sytuacje, zwykłe rzeczy, ale z mojego punktu widzenia.

Tematy mody i urody nie będą Ci obce...

Pokażę Ci najnowsze trendy. Dowiesz się co jest modne i na topie w tym sezonie. Zadbam razem z Tobą o naszą urodę, pokażę co możesz robić, by czuć się wspaniale we własnym ciele.

Miej otwarty umysł..

Będę motywować, inspirować i pozytywnie Cię nakręcać każdego dnia. Taki mam plan!

sobota, września 28, 2013

Spóźniłam się i zostało mi wybaczone!

Spóźnialstwo uważam za jedną z najgorszych przypadłości ludzkich. Dla mnie to oznaka braku szacunku i okradanie innych z ich cennego czasu. Irytuje, wkurza, drażni i doprowadza do furii.

Nie spóżniam się. Przynajmniej staram się tego nie robić. Ale ja dziś nie o tym...

Rzecz w tym, że byłam umówiona. Wszystko ustalone, czas i miejsce potwierdzone.  

Pojawił się jeden problem. Szafa zupełnie ze mną nie współgrała. A właściwie to było tak, że wymyśliłam w głowie plan w co sie ubrać, ale jak się później okazało wyobraźnia mnie zawiodła... albo poniosła. Totalna pomyłka. Nic nie leżało tak jak powinno. Tandeta, badziewie i miernota w pełnej krasie.

Czas nieubłaganie mijał. Szafa przeniosła się na łóżko. Sterta ubrań narastała w ekspresowym tempie. Moje rozdrażnienie nabierało coraz większych rozmiarów, istny szał. Każda kolejna próba okazywała się gorszą od poprzedniej. Było mi gorąco, frustracja za chwilę miała siegnąć zenitu. 
Uff. Udało się. Są pewne klasyczne zestawy, ktore nigdy nie zawodzą.

Przyszłam spóźniona. Fuck!
Mój towarzysz ze zniecierpliwieniem, wymownie spoglądając na zegarek spytał:
- skąd ten poślizg?
Niewiele miałam na swoje usprawiedliwienie:
- uznałam, że mimo wszystko lepiej jest przyjśc spóźnioną, niż brzydką!

Zrozumiał.

:)

pics. modacafe.pl



środa, września 25, 2013

Praca po godzinach ma jednak zalety

Skoro tak niefortunnie się zdarzyło, że musiałam zostać w moim kołchozie dłużej, niż bym sobie tego życzyła, postanowiłam znaleźć w tym wszystkim choć odrobinę pozytywu, niech choć odrobinę będzie miło. Jak sie okazało - udało się! Generalnie musicie wiedzieć, że we wszystkim, dosłownie wszystkim można doszukiwać się pozytywnych aspektów. Ja tak robię. I życie wydaje się być lżejsze kiedy kieruję się tą zasadą.

Swoje pozytywy znalazłam conajmniej trzy:

Po pierwsze kiedy jestem już sama, wyłączam denne radio i włączam swoją ulubioną muzykę i to conajmniej trzykrotnie głośniej niż przyzwoitość w biurze nakazuje. Czasem nawet śpiewam. Kto samotnemu w biurze zabroni?

Po drugie, po godzinach czas leci jak oszalały, a moje skupienie jest o wiele silniejsze. To połączenie pozwala mi wykonać maksymalnie dużo zadań, w wydawałoby się krótkim czasie. Wydawałoby się, bo generalnie to długie godziny, a po powrocie do domu człowiek nadaje sie tylko do łóżka.

Po trzecie, jeżeli nie jesteś w biurze tak do końca sama, to jest to sprzyjający moment do porozmawiania z kimś, z kim na codzień kontaktu nie mamy. I są to inne rozmowy - jakieś takie fajniejsze.


Tyle. Spać. Jutro kolejne 12h!




poniedziałek, września 23, 2013

Uciekaj skoro świt...

... a najlepiej jeszcze przed, a idealnie tuż po... tuż po wszystkim, póki ciało tkwi w oksytocynowym uniesieniu!
Jeżeli tak się zdażyło, że poniosła Cię chwila, ogarnęła namiętność i ogólem zapomnialaś się totalnie, to korzystaj w pełni z tego co Ci się przytrafiło... ale radzę: wspólny poranek po przypakowej nocy nie jest Ci do tego całego szczęścia potrzebny!

Tylko w filmach poranki są tak urokliwe, że żadne z Was nie potrzebuje kąpieli ani porannej toalety, by wyglądać rześko, świeżo i ponętnie. Jego za duża koszula co chwilę kokieteryjnie osuwa się, by niby przypadkiem obnażyć Twoje ramię. On właśnie parzy dla Ciebie świeżą kawę, podaje śniadanie, całuje namiętnie i patrzy głęboko w oczy z zachwytem.

Rzeczywistośc może mimo wszystko bardziej rozczarowywać. Być może zasypiałaś w obięciach superbohatera, ale po przebudzenia po nim zostaje tylko wspomnienie. O poranku pocałunki już nie smakują tak namiętnie, one wogóle nie smakują! 
Czuły szept, zmysłowy dodyk, siła jego ramion, spontaniczność - cały magnetyzm wspólnej nocy może zostać przyćmiony przez jasne oślepiające poranne światło, niedopałki papierosów w popielniczce, brudne naczynia w zlewie i cały szereg innych niespodzianek, ktore możesz odkryć tuż po przebudzeniu. Im dłużej tam pozostaniesz, tym więcej możesz zoabczyć rzeczy, ktorych mogłabyś uniknąć w porę zamykając za sobą drzwi...




*pics. stylowi.pl

sobota, września 21, 2013

Bo to, co nas podnieca...

- Nogi miała do samej ziemi, a jej kiecka ogólnie nie pozostawiała wiele dla wyobraźni. Dekolt miała...uuuuch (wiecie, tutaj byl ten odgłos symbolizujący rozmarzenie, zadumę i wszechogarniający błogostan). No i wiesz, przy każdym jej ruchu... no ogólnie ciężko było się skupić. - tak mój kumpel rozpoczął reację z poznania pewnej dziewczyny, no kobiety, niewiasty...

- trochę rozmawialiśmy, choć ciężko było, bo myślałem o jednym... haha 
Ale ona to ewidentna blachara, każde jej pytanie miało na celu wybadanie zasobności mojego portfela...

To tyle jeżeli chodzi o cytaty. 

Niektórzy mężczyźni zdobywają kobiety tylko dla seksu, skąd zatem zdziwienie, że niektóre kobiety chcą ich tylko dla pieniędzy?

Wielkie oburzenie... bo laska leci na jego kasę. A Ty lecisz na jej cycki - żadna mi różnica.
I jedno i drugie mało pochlebne, ale jakże prawdziwe!

Oboje macie materialistyczne podejście. Z tym, że dziewczyna ma więcej pod kopułą, bo chociaż umie oszacować zysk, a Ty jak zwykly burek ogrodowy ślinisz się i głupiejesz na widok kawałka mięsa.

Gdybyś miał coś do powiedzenia, to być może największym Twoim atutem nie stałaby się ilość magicznych zer na koncie. Ale, że jedyne co umiesz to prężyć się, stękać i przechwalać... cóż, w każdym trzeba doszukiwać sie pozytywów, no to... jest $$$ !!! Ciesz się, że chociaż tyle ;)





* pics. google.com

środa, września 18, 2013

Where you invite me to dinner? MuuMuu

Jest mi niezmiernie miło poinformować, że wpis powstał w wyniku pierwszej blogowej współpracy. Wspólnie z Inspiracjami Kawowymi będziemy odwiedzać lokale warszawskie, ale i nie tylko w poszukiwaniu idealnie zaparzonej kawy, gustownych wnętrz i niepowtarzalnych smaków.   

Warszawski rynek gastronomiczny ewoluuje w zastraszająco szybkim tempie. Co i rusz otwierane są nowe miejsca i wystarczy chwila nieuwagi, by mogło nas coś ominąć. Staram się być czujnym obserwatorem, aby nic przede mną nie uciekło -  na pewno nic godnego uwagi, a na nią z pewnością zasługuje miejsce, które odwiedziłam.

Na piątkową kolację zarezerwowałam stolik w niedawno otwartym lokalu MuuMuu. Ulokowany w samym sercu stolicy przy pl. Teatralnym, z powodzeniem funkcjonuje już od przeszło miesiąca. Do umówionego miejsca dotarłam chwilę przed czasem. Ciepła i słoneczna pogoda zapowiadała udane popołudnie.

MuuMuu koncentruje się na stekach. Każdy prawdziwy mięsożerca powinien znać ten adres, bo z pewnością znajdzie w karcie coś dla siebie. Jest kilka pozycji, które mocno mnie zaskakują i ciężko było oprzeć się pokusie, by ich nie spróbować. Na przystawkę szpik z kości lub duszone ogony wołowe w bulionie. Znajomi wybierają również carpaccio z polędwicy, tatar oraz chłodnik owocowo-warzywny. Każda przystawka jest bezbłędna. Talerze wędrują wokół stołu, by każdy z nas mógł spróbować każdego dania. Niekiedy musimy używać siły lub podstępu, by ktoś nie przyzwyczaił się zbyt mocno i na zbyt długo do którejś z przystawek ;)

W oczekiwaniu na pierwsze potrawy dostajemy tzw. czekadełko – torebki z pieczywem, oliwę oraz oliwki, które jak się dowiedzieliśmy od kelnerki, w MuuMuu marynują sami. Z czystym sumieniem stwierdzam, że były smaczniejsze od tych, ktore jadłam podczas ostatniego pobytu w Grecji.

Przy wyborze drugiego dania niezastąpiony jest szef kuchni, który sprawnie przeprowadza nas przez kartę, w wyjątkowo ciekawy sposób opowiadając o mięsie, które za chwile dla nas przygotuje. Do wyboru jest jego kilka rodzajów,  m.in. stek Rib Eye, New York, rzadziej spotykany stek Bavette, antrykot z polędwicy Wagyu, stek z żubra lub kaczka. Poczułam, że jesteśmy w naprawdę dobrych rękach.
Czy wiedzieliście, że niektóre odmiany krów poi się piwem, by ich mięsu nadać niepowtarzalny smak? Nie miałam pojęcia.

W momencie kiedy dania trafiły na stół byłam pewna, że dziś zjem po królewsku. Pierwszy kęs tylko mnie w tym przekonaniu utwierdził. Mięso miękkie, soczyste i idealnie wysmażone dokładnie wg moich sugestii. Jako dodatek do dań wybrałam kopytka marchewkowe natomiast znajomi  domowe frytki oraz zieloną fasolkę szparagową.

Obiad zakończyliśmy deserem, którego nie sposób było sobie odmówić, tym bardziej, że podawany sernik jest autorskim przepisem szefa kuchni. Druga propozycja – tarta tatin jabłkowo-baklażanowa – była dla mnie tak zaskakującym połączeniem smaków, że grzechem byłoby nie skosztować. Moim osobistym faworytem okazał się fondant czekoladowy z lodami waniliowymi. Po ten smak z pewnością jeszcze wrócę do MuuMuu.

Klimat miejsca jest niezobowiązujący, wnętrze urządzono prosto, ale ze smakiem. Komfortowo poczuje się tutaj grupa biznesmenów pod krawatem na służbowym lunchu oraz konsument ubrany mniej formalnie. Duże przeszklone okna idealnie doświetlają dość ciemne wnętrze, a ponadto gościom siedzącym w środku pozwalają podziwiać sąsiadujący z lokalem gmach Teatru Wielkiego. Po zmroku miejsce zyskuje bardziej intymny i kameralny klimat.
Z pewnością jest to miejsce, które koniecznie trzeba odwiedzić jeśli szukamy dobrego smaku, wysokiej jakości dań, miłej atmosfery i kompetentnej obsługi.
W MuuMuu do mięsa możemy dobrać odpowiednie wino z kilkudziesięciu
propozycji dostępnych w lokalu.
Czekadełko.
Toast. Za spotkanie. Za pierwsze sukcesy.
Duszone ogony wołowe w bulionie - 21 pln
Tatar z sezonowanej polędwicy wołowej - 36 pln
Carpaccio - 56 pln
Chłodnik warzywno-owocowy - 18 pln
Szpik z kości - 21 pln. Jak to powiedział Szef kuchni - albo się go pokocha, albo znienawidzi. We mnie wywołal mieszane uczucia i raczej drugi raz po tą pozycję nie sięgnę. 
Oczekując na danie główne dostaliśmy graperfruitowy sorbet,
by oczyścic kubki smakowe i przygotować się na
prawdziwe kulinarne doznania.

Udało mi się podejrzeć w kuchni jak płoną nasze steki!
Mówiłam, że jedzenie wyrywaliśmy sobie z rąk!

Zabieram się za szpik. Dobra mina do złej gry.
Entuzjazm zniknął wraz z pierwszym kęsem!




Szef kuchni - niepozorny i skromny,
ale wie jak kulinarnie zrobić wszystkim dobrze ;)
Załapana przy "pracy"!





wtorek, września 17, 2013

Facet to musi mieć fantazję...

... to zawsze powtarzała moja mama, kiedy raczyłam ja kolejną opowieścią o jakimś amancie, który się napatoczył na horyzont. "No, najważniejsze by facet miał fantazję i gest. Po co ci ładny - skoro nudny jak flaki z olejem? Boże chroń od takich, bo ileż można w te piękne oczka patrzeć? A przecież później brzucha dostanie i tak skapcieje do reszty. Nie ma co!"

Tak dzisiaj pomyślałam, że jednak są jeszcze mężczyźni, którym zależy, którzy potrafią zaskoczyć, oczarować i tym właśnie zdobyć kobietę. No, a przynajmniej zrobić wrażenie, bo zdobyć to jednak nie zawsze ;) Siegnęłam pamięcią wstecz, zebrałam znane mi przypadki zasłyszane tu i ówdzie i potwierdzam, że tacy fantazyjni jeszcze istnieją, choć gatunek jest zagrożony.

Od momentu gdy zaczęli mnie interesować chłopcy, a i od kiedy oni odwzajemniali to zaciekawienie i od kiedy każde babskie spotkanie zaczyna się i kończy na głębokiej analizie gatunku męskiego - a trwa to już jakąś dekadę (o losie!) - wiem, że na całe nasze kobiece szczęście istnieją jeszcze tacy, w których pierwiastek fantazyjności nie wymarł!

Przytoczę moją ulubioną historię. 
Około dwóch lat temu na przypadkowej imprezie poznałam pewnego mężczyznę. Dość długo rozmawialiśmy, bawiliśmy się, było miło. Ale to tyle z mojej strony. Impreza się skończyła i każde z nas wróciło do domu, a ja następnego dnia już o nim nie pamiętałam. Nie minął miesiąc, jak w pracy ktoś przesyła mi maila o następującej treści:

Witam Pani XX,

Proszę doczytać do końca, gdyż od tego zależy moje szczęście. A domyślam się, że na szcześciu klientów zależy Państwu przede wszystkim :)
Wcześniej wydawało mi się to dosyć oczywiste, teraz natomiast raczej dziwne, że piszę do Państwa. Ale do rzeczy!

Jakiś czas temu, będzie to ni mniej, ni więcej niż cztery tygodnie, poznałem przesuperfantastyczną dziewczynę. Piękne oczy, uroczy uśmiech i poczucie humoru, które pozwala jej tolerować takie osoby jak ja - ideał!!
Niestety nie wziąłem od niej numeru telefonu.
Ma na imię Marta i podobno, "podobno" pracuje w jednym z działów XX.
Dlatego też piszę.
Ja lubię niebieski i lokalne browary, które warzą piwo o niepowtarzalnym smaku.

I tutaj mam prośbę. Czy mogłaby Pani przekazać tę wiadomość dalej, najlepiej do "rąk" Marty. Ale jeśli dostanie to inna równie atrakcyjna dziewczyna to nic się nie stanie :)
Żart, żart, stanie się - nie będę aż tak szcześliwy.

Życzę miłego piątku!
Moc serdeczności
XX

I jak w takiej sytuacji nie docenić trudu i starań?
Mam nadzieję, że autor tej wiadomości nie będzie miał mi za złe, że ją upubliczniłam.
Chcę tylko dodać, że zanim nadawca trafił do mnie, po drodze musiał przejść przez conajmniej trzy inne osoby.

Nie wiem jak Wy oceniacie tą determinację, ale na mnie robi to wrażenie! Do dziś - jak widać wspominam z sentymentem.

Wrażenie robi również determinacja mężczyzny, który w sytuacji utraty kontaktu do pewnej kobiety, nie znając jej dokładnego adresu, a wiedząc jedynie orientacyjnie jakim autem jeździ pozostawia liściki za wycieraczką kilku samochodów pod jej blokiem z nadzieją, że któryś należy do niej. Nie należał. Ale znajomość uratowana!

Nieoczekiwany telefon, informacja o 5 minutach, które muszą ci wystarczyć, by być w pełnej gotowości, z sugestią, by zalożyć coś eleganckiego. W tym samym momencie dzwonek do drzwi, a za nimi sprawca wydarzenia oznajmia, że właśnie zostajesz porwana. W aucie kwiaty i kieliszek wina. Nie ważne jak tandetnie brzmi, ale wyobraź sobie, że dotyczy to Ciebie. Nawet przez ułamek sekundy nie pomyślałabyś, że to kicha.

Facet organizuje dla Was lot turystycznym samolotem. Wiesz, kilka minut latania, cykasz piękne fotki i już jesteś na ziemi. W pewnym momencie prosi byś spojrzała przez okno. Widzisz na plaży wykopany w piachu, nad samym morzem napis sugerujący oświadczyny. Mówisz: Wow, ale dziewczyna będzie zaskoczona! Facet ma fantazję! Okazuje się, że to Ty jesteś tą "zaskoczoną dziewczyną", a ten facet z fantazją właśnie miga Ci pierścionkiem przed nosem. Można? Można!

Nie wspominam już o niespodziewanych bukietach kwiatów przesyłanych do biura, niezapowiedzianych wizytach pod blokiem, by wręczyć Ci pudełko czekoladek, bo kilka minut temu pisałaś, że masz ochotę na coś słodkiego, rebusach, zagadkach, spontanicznych filmikach lub zdjęciach robionych specjalnie z myślą o Tobie i takich tam innych bzdur.

Dżizass, oni na prawdę jak chcą to potrafią! Tylko oby częściej chcieli dłużej, niż przez pierwsze trzy miesiące!



Pamiętaj, że byle badylem furory nie zrobisz!
Niech ilość i jakość będzie słuszna :)



sobota, września 14, 2013

Nikt nie chce fikcyjnego uczucia

Tam, gdzie wkrada się niepewność, w rzeczywistości kończy się miłość. W momencie, kiedy zadajesz sobie któreś z pytań w klimacie wielkiej, wszechogarniającej wątpliwości: "Czy go kocham?" "Czy chcę spędzić z nim życie?" "Czy widzę go jako ojca moich dzieci?" "Czy to jest mój ideał?" i całe, niezliczone mnóstwo temu podobnych - wiedz, że właśnie doszłaś do momentu, w którym tak naprawdę powinnaś zdać sobie sprawę z faktu, że to jednak nie ten facet. Osoby, które są pewne swojego uczucia i związku nie zadają sobie takich pytań i nie poddają pod wątpliwość uczuć, którymi darzą druga osobę.

Czy potrafisz przyznać się, że pomimo czasu, który wspólnie spędziliście, niestety to nie jest to i że lepiej dla Was obojga rozejść się teraz, niż czekać aż się znienawidzicie i pozabijacie? Potrafisz!

Teraz pytanie co z tym fantem zrobisz. Skoro w końcu to odkryłaś i najważniejsze, że przyznałaś się sama przed sobą, że coś jest nie tak, to czas, by wykonać jakiś ruch. Chyba nie chcesz co rano spotykać w lustrze tchórza, do którego każdego dnia będziesz tracić szacunek, by w rezultacie dojśc do totalnego obrzydzenia własnym widokiem?

Wiedziałam, że nie chcesz.

Sęk w tym, że wiele osób mimo świadomości porażki nie podejmie tego kroku z obawy, że nie będzie potrafiła znaleźć sobie kogoś innego i z nim stworzyć związku. Co jest oczywiście wierutną bzdurą, ale to umartwianie się na własne życzenie. Tak robią mięczaki i życiowi nieudacznicy. Ty jesteś inna. 

Ty dobrze wiesz, że teksty w stylu "dajmy sobie kolejną szansę", "zmienię się", "potrzebuję czasu", "muszę to przemyśleć" to tylko przedłużanie stanu agonalnego, który i tak doprowadziłby do śmierci Waszej relacji.

Wiesz również, że każde zawahanie, każde pojawiające się "ale" lub każde "chyba" przed stwierdzeniem, że "tak, to jest to", "tak, kocham go" "tak, chcę z nim żyć" jest w rzeczywistości samym w sobie zaprzeczeniem tych stwierdzeń.  

Wiesz, które uczucia w Tobie przeważają: chęć życia razem, czy chęć życia bez tej osoby. 

Życie z kimś z przyzwyczajenia, z obawy o samotność, z przekonania, że na nic lepszego sie nie zasługuje, że nikogo lepszego się nie znajdzie, lub że samej sobie nie dasz rady, to nie życie. To wielkie kłamstwo, na które nie zasługuje Twój partner. To czysty egoizm! I totalny idiotyzm! Nikt nie chce fikcyjnego uczucia. Nikt nie chce takiego dawać ani otrzymywać od drugiej osoby.   












czwartek, września 12, 2013

Pielęgnacja. Cera naczynkowa

Najlepsze dni, to te wolne od pracy. Dziś był właśnie jeden z tych nielicznych wolnych i cudownych dni. W związku z tym, że musiałam odrobine zadbać o swoją niedawno kontuzjowaną nogę, postanowiłam zadbać również o swoją cerę.

Jeżeli nie masz cery wrażliwej i naczynkowej to możesz nie czytać dalej. Ja taką mam i skupię się dziś tylko i wyłącznie na pielęgnacji tego typu skóry.

Cera naczynkowa charakteryzuje się tym, że wystarczy zmiana temperatury, odrobina alkoholu lub ostra potrawa na obiad, a od razu na moich policzkach pojawia się zaczerwienienie. Wystarczy, że się zdenerwuję, lub coś mnie zawstydzi i rumieniec gotowy.

Tego typu cera wymaga szczególnej pielęgnacji i troski. Jest kilka żelaznych zasad, których powinno się przestrzegać:

1. do kosza powinny trafić wszystkie kosmetyki, które w swoim składzie zawierają alkohol. Ponadto nie jest on również wskazany jako używka, ale ciężko, by wymagać od siebie dożywotniej abstynencji.
2. nasza cera nie znosi mrozu, nadmiernego słońca, wiatru, klimatyzacji. Inwestycja w dobry krem chroniący przed czynnikami zewnetrznymi to podstawa.
3. to co jemy ma niewątpliwy wpływ na naszą skórę. Gorace i ostre potrawy wywołują zaczerwienienia. Ponadto powinnyśmy spożywać produkty bogate w witaminy C i K, które w naturalny sposób pomogą uszczelnić wrażliwe naczynka.
4. podczas oczyszczania twarzy powinnyśmy zrezygnować z mydła oraz żeli z drobinkami ścierającymi. Ja stosuję płyn micelarny i łagodny żel myjący przeznaczony specjalnie do cery naczynkowej. 
5. nie powinnaś nigdy korzystać z sauny ani solarium - to wielcy wrogowie cery naczynkowej!
6. jeżeli nie masz problemów z systematycznością, łykaj codziennie Rutinoscorbin, który wzmacnia naczynia krwionośne
7. unikaj gorących kąpieli. Nigdy nie myj twarzy gorącą wodą.

Poza codzienną pielęgnacją skóry naczynkowej, warto raz w miesiącu wybrać się na zabieg pielęgnacyjny do profesjonalnej kosmetyczki. Ważne, by trafić w odpowiednie ręce i nie wyrządzić sobie krzywdy źle dobraną kuracją.

Oczyszczanie skóry płytko unaczynionej nie może być mechaniczne. Zbyt agresywne zabiegi tylko podrażnią naszą skórę. 

Z jakich zabiegów korzystam?
1. peeling kawitacyjny - oczyszczanie skóry za pomocą wibracji dźwiekowej z mikromasażem. Dokładnie usuwa zanieczyszczenia, nadmiar sebum, bakterie. Rozświetla i wygładza, głęboko nawilża oraz regeneruje skórę. Dobrodziejstwo! Po tak przygotowanej i pobudzonej skórze wykonuję zabieg mezoterapii bezigłowej.
2. mezoterapia bezigłowa- wykorzystuje fale elektromagnetyczne w postaci impulsów, by dotrzeć do głębokich warstw skóry. Zabieg m.in poprawia napięcie skóry i pomaga zniwelować zmarszczki. Odżywia i pobudza mikrokrążenie skóry dostarczając wszelkich substancji aktywnych, niezbędnych do jej pielegnacji.
3. maska z alg - koi, lagodzi, nawilża.

A oto moja dzisiejsza droga do piękna. Generalnie pełen relaks!
Jakich kosmetyków używam?
Dość długo szukalam kosmetków do codziennej pielęgnacji, ktore spełnią moje oczekiwania. Ostatnio już nie szukam - znalazłam. Podstawowe produkty, które zawsze muszą być w pobliżu to:

1. Krem na dzień Eucerin nautralizujący zaczerwienienia skóry SPF 15



2. Łagodny płyn micelarny do mycia twarzy i oczu (bez problemu radzi sobie z makijażem)
 3. Żel micelarny do mycia twarzy i oczu
Cała seria produktów Tołpa dermo face rosacal przeznaczona jest do pielegnacji cery bardzo wrażliwej i skłonnej do zaczerwień. 
Na chwilę obecną są to kosmetyki, które spełniają moje oczekiwania pod każdym względem.

Zadbaj o swoja skórę już dziś. Im wczesniej tym lepiej. Zapobiegaj, by nie musieć leczyć i stosować bardziej drastycznych metod.
Zainwestuj w swój wygląd i dobre samopoczucie. Warto!

wtorek, września 10, 2013

Próba charakteru

Czasami rzucam sobie jakieś wyzwanie. Potrzebuję postawić sobie jakiś cel i zobaczyć czy uda mi się go osiągnąć. Często muszę uważać na to, co sobie postanawiam, bo kiedy już w mojej głowie padnie jakaś deklaracja, to choćby waliło się i paliło nie mogę dać plamy. Ciężko byłoby mi później na siebie spojrzeć w lustrze, a tym bardziej nie chciałabym musieć przyznać przed samą sobą, że jestem słaba, albo że jestem tchórzem. Innych mogę oszukać, ale nie siebie.

Najczęściej stawiam sobie małe wyzwania. To trochę taka forma zabawy. Może w pewnym sensie urozmaicenie codzienności. Gra z samym sobą, pewnego rodzaju test.
Nie chodzi o to, by postanowienia były wielkie, ambitne i trudne do osiągnięcia (chociaż oczywiście mogą takie być i niekiedy bywają), ale muszą spełniać kilka podstawowych zasad:

1. są określone w czasie --> zawsze ustalam datę ukończenia danego wyzwania. Mogą to być miesiące, czasami tygodnie, a niekiedy jest to dany dzień, w którym muszę coś zrealizować/zakończyć/osiągnąć.
2. niosą jakiś pozytywny "ładunek" - zawsze efektem danego postanowienia musi być zmiana na lepsze, coś dobrego, właściwego, poprawnego.
3. i najważniejsze! Wyzwanie musi być wyzwaniem. To coś, co każe mi nad sobą pracować. Będzie nęcić i będzie kusić. I niech tak będzie!

I tak np. lubisz chipsy i wsuwasz je codziennie? Przestań je jeść np. na miesiąc. I już mamy wyzwanie, które jest określone w czasie (próba trwająca miesiąc) i ma pozytywny ładunek (bo wyjdzie Ci to niewątpliwie na zdrowie). 
Prosty przykład. I takich prostych przypadków każdy może mnożyć u siebie w nieskończoność.

Wygrana w pewnym momencie staję się sprawą honoru. Jesteś tylko Ty. Sam ze sobą. Jak dasz ciała to się nie wyłgasz. A jak się uda, to satysfakcja jest niezrównanie wielka.

U mnie obowiązuje jeszcze jedna reguła. Jednocześnie sprawdzam się na 2-3 polach. Taka moja natura - lubię czasem życie sobie skomplikować ;)

Nie chcę zdradzać swoich postanowień, bo to co dla jednej osoby może być wyzwaniem, dla innej może wogóle nie istnieć w świadomości.

Zapewniam Cię, że jeżeli zaczniesz wyznaczać sobie podobne zadania, to wejdzie Ci to w nawyk i będziesz się tak testować bez końca. Jeżeli będziesz stosować reguły - zawsze wyjdzie Ci to na dobre! 

... rzucam Ci wyzwanie !!! :)

niedziela, września 08, 2013

What to wear? Flowers

Zaczynam przyzwyczajać się do myśli, że shorty założyłam już ostatani raz w tym sezonie, podobnie odkryte buty. Dziś zestaw w stylu retro. Kwiecista koszula, krótkie spodenki z podwyższonym stanem i torebka vintage. Stawiam raczej na płaskie buty do takiego zestawu, ale dla co odważniejszych dziewczyn, które chcą podkreślić i wysmuklić sylwetkę - rownież pasują szpilki.

Koszula: Stradivarius
Shorty: Big Star
Torba: Vintage








niedziela, września 08, 2013

Zasady są proste

Wszyscy mają problemy. Każdy, bez wyjątku. Nie mi oceniać ich wagę. Dla każdego, to właśnie ten jego problem wydaje się być najważniejszy, najtrudniejszy i najbardziej popieprzony. Spędza sen z powiek, bez końca zaprząta myśli, dręczy i męczy. Nic nie wydaje się proste, każde rozwiązanie okazuje się zbyt mało doskonałe, niesłuszne, nielogiczne, albo po prostu za trudne do zrealizowania. 

Dużo łatwiej żyć bez niepotrzebnego kręcenia i owijania. Bez niedopowiedzeń, bez sztucznych trudności, bez piętrzenia i mnożenia przeszkód. Bez wymówek. Konsekwentnie. 

Zasady są proste.

Jeżeli chcesz schudnąć...
- mniej jedz

Jeżeli chcesz mieć pieniądze...
- zapieprzaj

Jeżeli chcesz być szczęśliwy...
- znajdź kogoś, kogo pokochasz i nigdy nie pozwól mu odejść.



piątek, września 06, 2013

Jestem Twoim ideałem!

Obudziłam się jeszcze bardziej idealną wersją siebie. Zatrzepotałam rzęsami i rzuciłam zalotne spojrzenie w stronę ukochanego. Nachyliłam się nad nim, by przywitać go całusem odrzucając zalotnie perfekcyjnie skręcone blond fale. Postanowiłam być dzisiaj figlarką i zgrabnym ruchem wsunęłam się pod kołdrę, by przywitać go tego dnia naprawdę wyjątkowo. Ot, taką miałam dziś fantazję! Nie oczekuję oczywiście odwzajemnienia pieszczot, kiedy jemu jest dobrze to i mi również.

Krokiem modelki z pokazów Victoria's Secret idę do łazienki ubrana w moją ulubioną aksamitną koszulkę, wykonując po drodze kilka akrobacji na rurce, którą mamy zamontowaną w sypialni. 
W toalecie zawsze zostawiam po sobie podniesiona deskę, by kochany nie musiał zaprzątać sobie tym głowy.

On jeszcze śpi, kiedy ja ubrana w elegancką spódnicę, maksymalnie podkreślającą moje nienaganne kształty oraz jedwabną bluzkę, która subtelnie eksponuje idealnie krągłe piersi zaczynam przygotowywać dla nas śniadanie. Oczywiście na stopach mam szpilki, a nie jakieś tam bambosze!
Robię jajecznicę, gotuję praówki i szykuję omlet na słodko, no i może tosty.   Nigdy nie wiem na co najdroższy bedzie miał ochotę, a chcę być zawsze przygotowana. Uwielbiam go zaskakiwać! W międzyczasie prasuję dla niego koszulę, karmię kota i lecę odśnieżyć samochód. Po drodze może skoczę do sklepu po świeże pieczywo na kanapki do pracy. Przy okazji kupię jego ukochany Przegląd Sportowy i piwo na wieczór. Przecież wróci taki zmęczony. 

Wracając z pracy do domu już obmyślam nowy przepis na obiad. Wyskakuję przy osiedlowym sklepie, by zrobić zakupy. W domu mieszam zupę, wkładam do piekarnika pieczeń i szykuję formę na ciasto. Może podam jeszcze lody. Domowej roboty lody - rzecz jasna! Jestem taka podekscytowana!
Luby w międzyczasie oznajmia, że właśnie podjechał po niego kumpel i jadą grać w piłkę, a potem skoczą na jedno piwko na mieście. Nie będzie jednak jadł dziś w domu. Podaje mu sportową torbę i namiętnym całusem żegnam w progu życząc powodzeniai oraz udanej zabawy.
Obiadu nie zjadł? To nic, jutro tez jest dzień. Może tym razem kuchnia włoska? 
Jak tu wykorzystać ten wolny czas? Posprzątam, zrobię pranie, poprasuję, odkurzę... może obejrzę perfekcyjną panią domu? A! Żarówkę trzeba wymienić w garderobie i coś ostatnio ciekło z rury pod zlewem. No i jeszcze skalpel z Chodakowską, albo przebiegnę pare kilometrów dla lepszej formy! Przecież pośladki muszą stale wiedzieć gdzie ich miejsce!
Na koniec zadzwonię do teściowej, przecież to taka wspaniała kobieta...

Kiedy kochany wraca proponuję masaż i podaję drinka. Za kilka minut wpada koleżanka, z którą zaspokajam jego najbardziej dzikie rządze i pragnienia. Na koniec wspólny prysznic, aż w końcu zasypiam spokojnie, by jutro obudzić się jeszcze bardziej idealną wersją siebie.



środa, września 04, 2013

What to wear? Jeans my love!

To niesamowite jak jednego dnia myśli gonią tak szybko, że palce nie są w stanie nadąrzyć z ich przelewaniem przez klawiaturę, a kolejnego, najprostrze zdania nie składają się w logiczną całość. Dziś chcąc załączyć kilka zdjęć i pokazać Wam stylizację z wykorzystaniem jeansowej koszuli siedziałam przed pustym oknem tekstowym dobre 10 minut. Już miałam rezygnować z jakiejkolwiek publikacji, ale tej przyjemności nie mogłam sobie jednak odmówić ;)

Jeansowe koszule już od bardzo dawna są na topie i zapewne wiele z Was drogie czytelniczki ma przynajmniej jedną w swojej szafie. Oprócz codziennego i bardziej casualowego zastosowania, świetnie sprawdzają się również w zestawieniu, które w pełni nadaje się do pracy w biurze. 

Koszula: Big Star
Spodnie: H&M
Buty: Venezia

w roli modelki: Wiśnia (chyba zatrudnię ją na etat, bo posty z jej udziałem dostają dużo więcej "lajków":))