Znajdziemy się w damsko męskim świecie...

Przeczytasz trochę o kobietach, trochę o mężczyznach, o tym co nas łączy i dzieli! Mój punkt widzenia!

Jeżeli coś mnie w ciągu dnia zaciekawi - opiszę to!

Będę opisywać codzienne sytuacje, zwykłe rzeczy, ale z mojego punktu widzenia.

Tematy mody i urody nie będą Ci obce...

Pokażę Ci najnowsze trendy. Dowiesz się co jest modne i na topie w tym sezonie. Zadbam razem z Tobą o naszą urodę, pokażę co możesz robić, by czuć się wspaniale we własnym ciele.

Miej otwarty umysł..

Będę motywować, inspirować i pozytywnie Cię nakręcać każdego dnia. Taki mam plan!

środa, sierpnia 28, 2013

Hot MIX !!! Sierpień

Uruchamiam nowy cykl wpisów - chociaż z pisaniem niewiele będzie miało to wspólnego - gdzie będę robiła podsumowanie miesiąca w postaci galerii zdjęć. Jako osoba uzależniona od fotografowania i uwieczniania praktycznie każdej chwili życia (nie tylko własnego) w końcu będę miała miejsce gdzie mogę umieścić zdjęcia, które np nie pasują do żadnego konkretnego wpisu. Będzie to szybki przegląd, podsumowanie, wspomnienie - jak kto woli!


Jeżeli chcecie poznać adres gdzie kupić najlepsze jagodzianki EVER,
 to walcie do mnie!


Temat Rzeka by night!



Gdziekolwiek będziecie czytajcie lokalną prasę, poznacie inny świat ;)
Temat Rzeka


U mnie już pierwsze oznaki nadchodzących Świąt!




wtorek, sierpnia 27, 2013

Miłość ma moc

... a najwiekszą wtedy kiedy się kończy! Albo w momencie kiedy wydaje nam się, że ta właśnie wybuchła sprzeczka może doprowadzić do smutnego jej finiszu.

Na codzień żyjemy sobie we dwoje. Raz jest nam lepiej, raz gorzej, innym razem całkiem fantastycznie. Trochę się staramy, trochę odpuszczamy. Sprawdzamy swoje możliwości i granice. Jak daleko tym razem możemy sie posunąć? A może jeszcze jeden mały kroczek, może sie uda. Czsami się udaje. A czasem przychodzi moment kiedy szala się przechyla, wiadro z wodą wylewa na całą okolicę i druga osoba zbiera swoje zabawki zatrzaskując za soba drzwi. Koniec balu!

I nawet jeżeli będąc w związku czułeś, że nie wszystko było do końca tak jak sobie tego życzyłeś i jak widziałeś to w marzeniach sennych, że często w myślach kląłeś i zaciskałeś pięści ze złości, to teraz siedzisz  sam w pustym pokoju i czujesz, że właśnie stracileś najważniejszą osobę w swoim życiu. W Twojej głowie odbywa się wielka projekcja idealizująca Wasz związek, Waszą wspólną przeszłość i to co mogło wspaniałego (oczywiście) Was spotkać. W międzyczasie łzy cisną się do oczu, w butelce whisky już widać dno, a po raz setny puszczona "Wasza" piosenka wciąż Ci się jeszcze nie znudziła. W powietrzu oprócz odoru alkoholu unosi sie jeszcze  żal, rozgoryczenie i smutek. 

A teraz przestań się mazać i pomyśl przez chwilę, czy to co czujesz to na pewno nagle uświadomiona i odkryta w Tobie miłość do tej osoby, czy może urażona duma, że nieoczekiwanie ktoś inny, a nie Ty postanowił zakończyć Waszą relację?

Jeżeli to jednak miłość to jesteś skończonym dupkiem, skoro nie potrafiłeś jej należycie pielęgnować i dbać o to, by nie wymsknęła Ci się z rąk. 

Jeżeli to urażona duma to również jesteś skończonym dupkiem i do tego egoistą zadufanym w sobie. Lepiej by Ci było gdyby to do Ciebie należało ostatnie słowo?

Nigdy uczucie miłości nie jest tak silne, jak w momencie zagrożenia, że za chwilę możemy je utracić! 

Uważaj więc;)







niedziela, sierpnia 25, 2013

Choruję na niedoczas

Ostatnie lata zafundowały nam kilkukrotny wzrost tempa życia. Nowe technologie, zaawansowane rozwiązania metodologiczne, nieustający rozwój... Wszystko odbywa się w zawrotnym tempie. To wielki globalny wyścig. Wyścig z czasem, wyścig z innymi - o bycie pierwszym, lepszym, bardziej innowacyjnym.

Chociaż świat proponuje nam całą masę technologicznych nowinek, które w zamyśle miały ułatwić nam życie i sprawić, że pracować będziemy mniej, łatwiej i szybciej, by w rezultacie mieć więcej czasu dla siebie i bliskich to mnie od dawna dręczy codziennie ten sam ogromny problem – nie mam czasu. Zawsze mam go niewystarczająco dużo. Cały czas gdzieś się spieszę. Mam wrażenie, że jak idę to właściwie już prawie biegnę. Nie mogę się wyluzować ani zwolnić, a wszystko to z obawy, że nie zdążę – chociaż często nawet sama nie wiem z czym i dokąd.

Dziś wszystko odbywa się w ekspresowym tempie. Mamy na każdym kroku fast foody, coraz bardziej popularne tzw. speed dates. Korzystamy z szybkiej sieci, szybkiego wybierania numerów, szybkich samochodów oraz szybkiej obsługi. Oczekiwanie wzbudza w nas agresję, irytację, złość oraz frustrację. Chcemy natychmiastowych rezultatów, szybkich decyzji. Brakuje nam cierpliwości. Książek już nie czytamy – teraz możemy odsłuchać je prowadząc auto. W wielu instytucjach już nie musimy się pojawiać osobiście, wystarczy telefon, mail lub wypełnienie kwestionariusza na stronie internetowej. Wszystko można załatwić na już, od ręki, w 5 minut.

Wzrasta stopień szeroko pojętego konsumpcjonizmu. Chcesz czegoś i za chwilę to masz. Znudzi się, zepsuje – zastępujesz nowym, lepszym, innym egzemplarzem.

Sieć jest dostępna dla nas non stop, bez przerwy, bez żadnych ograniczeń. Łączyć możesz się o każdej porze, w każdym momencie. Stąd przeświadczenie, że cały czas mamy coś do zrobienia, jesteśmy w ciągłej możliwości dostępu do danych. Mamy świadomość, że bycie szybszym daje przewagę, a skoro nie jesteśmy niczym ograniczeni to stale rywalizujemy i pozostajemy aktywni z obawy przed pozostaniem w tyle, wypadnięciem z obiegu. Tkwimy w błędnym kole, które sami sobie napędzamy. Biegniemy, by nadążyć za rywalem, równocześnie stale poszukując nowych rozwiązań, które w efekcie nadają jeszcze szybsze tempo naszemu życiu.

Technologia pozbawiona jest ograniczenia prędkości, nie tyczą się jej żadne ramy czasowe. Dziś zamykając za sobą drzwi od biura nie kończysz tak naprawdę swojej pracy. Ciężko jest wielu osobom oddzielić czas obowiązków służbowych od czasu wolnego. Granice już dawno się zatarły. Stale sprawdzamy skrzynkę mailową, na bieżąco jesteśmy z wynikami finansowymi, newsami biznesowymi, stale dostępni pod telefonem.

W końcu żyjemy w dobie kapitalizmu, gdzie czas to pieniądz.

Jakieś pomysły, by potrafić zwolnić?

Uzależnienie dzisiejszych czasów.



źródło: tumblr.com

czwartek, sierpnia 22, 2013

Tak, miejsce kobiety jest w kuchni!

Każda kobieta doskonale wie gdzie jest jej miejsce. Ja również swoje tam znalazłam i grzecznie je piastuję nie wychylając się zanadto. Siedzę sobie wygodnie przy oknie, na blacie opierając nogi o barowe krzesło. W ręku trzymam kieliszek wina, albo ulubione latte. Obok mnie stoi mężczyzna (powtarzam MĘŻCZYZNA, a nie zakompleksiony chłopiec) i sprawnymi ruchami przygotowuje nam wspólny posiłek. 

Zazwyczaj kiedy słyszę opinie szanownych Panów, że kobieta w związku musi gotować, sprzątać i dbać o szeroko pojęte ognisko domowe wybucham śmiechem z myślą, że to żart... w dodatku kiepski, ale staram się być mimo wszystko uprzejma. Później okazuje się, że to nie żart. No i robi się dziwnie. Słowa w stylu: musi, powinność i obowiązek działają na mnie jak przysłowiowa płachta na byka! 

Jeżeli chcesz bym była kucharką, praczką, sprzątaczką a do tego seksowną kotką to wybacz, ale muszę zwolnić się ze swojej obecnej pracy, bo to zajęcie na pełen etat. Także mam nadzieję, że jesteś w stanie mnie utrzymać, a dodam, że to może solidnie nadszarpnąć twój budżet.
Jeżeli nie stać cię na to, to wybacz ale ja drugiego etatu do szczęścia nie potrzebuję. 

Prawdziwy, silny i znający swoją wartość facet podobnej pratnerki będzie poszukiwał. Takiej, która będzie z nim na równi, szła ramię w ramię, a jej ambicje będą wykraczały ponad umiejętność przygotowania idealnego mielonego.
Taki facet nawet nie pomyśli o tym, że Twoim obowiązkiem jest stanie przy garach. Gotowanie traktuje jako przyjemny sposób na spędzanie czasu kiedy oboje macie na to ochotę.

Dorastając miałaś w głowie jakiś plan, zamysł, postanowienia. Wyznaczałaś sobie cele, dokładnie wiedziałaś co chcesz w życiu robić, co chcesz osiągnąć. Realizowałaś wszystko krok po kroku. Szło Ci świetnie. No i gdzieś w międzyczasie spotkałaś jego (małego zakompleksionego chłopca), który to oznajmił ci, że w dupie ma Twoje aspiracje i zamierzenia, bo od teraz to Ty zostaniesz kurą domową... Hahahaha !!!








źródło zdjęć: wehearit.com

środa, sierpnia 21, 2013

Eat eat eat! Polędwiczki w sosie kurkowym!

Dziś zafunduję wam kulinarne niebo w gębie. Pogoda zapewne wiekszość z Was zatrzyma dziś w domu więc moment jest idealny, by poeksperymentować w kuchni i przygotować coś na ząb.
Przepis jest prosty, a efekty smakowe powalają :)

Dziś na tapecie: polędwiczki wieprzowe w sosie kurkowym

Składniki:

- polędwiczka wieprzowa (ja zaopatruje się w Biedronce i bardzo sobie to chwalę)
- 300g kurek (albo więcej, w zależności od upodobań)
- 1-2 cebule
- 1-2 ząbki czosnku
- śmietana 18%
- szklanka wody
- sól, pieprz
- olej

Przygotowanie:
- polędwiczki kroimy w plastry i delikatnie przyciskamy, by mięso się rozpłaszczyło (tłuczek jest zdecydowanie zbyt inwazyjny), doprawiamy pieprzem
- polędwiczki podsmażamy na rozgrzanej patelni z obu stron i odkładamy na osobny talerz
- na tym samym tłuszczu podsmażamy cebulkę
- dodajemy kurki
- calość podlewamy szklanką wody i dusimy przez ok. 10 min pod przykryciem
- dorzucamy przeciśnięty czosnek
- śmietanę mieszamy z kilkoma łyżkami wywaru i razem mieszamy
- calość doprawiamy solą i świeżo zmielonym pieprzem.
- dodajemy mięso i gotujemy jeszcze przez kilka minut

Gotowe! Podać możemy ze świeżym pieczywem i sałatą!

Smacznego!






















wtorek, sierpnia 20, 2013

Słodkie kłamstewka

Mężczyzna to gatunek lubujący w się prawieniu czułych słówek, obsypywaniu komplementami, zapewnianiu o wyjątkowości swojej wybranki i że jest ona jedyną w jego sercu. 

O ile jest w tym ziarno prawdy, niespowodowane faktem, że właśnie przeżył orgazm stulecia i pozostaje jeszcze w euforycznym uniesieniu - to brawo! Brawo dla niego i brawo dla Ciebie, że trafiłaś na całkiem rzadki w dzisiejszych czasach okaz, który niebawem okrzyknięty zostanie wymierającym.

Często jednak panowie czułe słówka prawią, a ma się to nijak z rzeczywistością i prawdą. Mówią, bo myślą, że my tego oczekujemy. Bo my tak zajebiście lubimy być oszukiwane i żyć w wyimaginowanym świecie pełnym złudzeń. Na pewno! Nie wiem kto was tego nauczył, ale my nie potrzebujemy tych płytkich wynużeń. Jeżeli przy pierwszym spotkaniu mówisz mi o wielkim zauroczeniu, pokrewieństwie dusz, marzeniach o wielkim domu i gromadce dzieci to uwierz, że mało która z nas jest tak naiwna, by Ci wierzyć i brać Twoje słowa na poważnie.
I wiedz, że jeżeli wydaje ci się, że na niektóre laski to działa, to zrozum, że one porpostu też mialy ochotę na seks, a Twoje historie o dwóch połówkach jabłka dawno wypuściły drugim uchem i zostawiły za sobą.
Myślisz, że je zbajerowałeś i zmiękczyłeś ich serca tą tanią gadką? Nie. One poprostu pozwoliły Ci poczuć się jak zdobywca, jak mężczyzna, bo liczyły, że w tej roli pozostaniesz aż do momentu kiedy zatrzaśniesz za nią drzwi taxi nad ranem.

Szkoda byś strzępił sobie język kolejnym razem. Poprostu mów wprost. Cenzura już nie obowiązuje. Kobiey są wyzwolone i pozbawione pruderii. Najwyżej zarobisz w pysk jak trafisz na bardziej cnotliwą. Takie ryzyko.

Pamiętaj również, że jeżeli swoją zabawę przeciągniesz w czasie, zbyt długo będziesz zwodził swoimi słodkimi kłamstewkami jakąś damę to później możesz mieć problemy, by się od niej uwolnić. No bo jak to? Wczoraj byłam kochaniem, najważniejszą istotą stąpającą po tej planecie, a dziś już nie odbierasz ode mnie telefonu? Możesz sprowadzić na siebie prawdziwą burzę okraszoną łzami, lament lub spazmiczny szloch. Albo wszystko na raz! Tego tak łatwo nie przeżyjesz. Chociaż... jakaś kara za te klamstwa się należy.

Znacie Ninon de Lenclos, słynną paryską kurtyzanę? Kiedyś powiedziała: "Trudniej częstokroć uwolnić się od kochanki, niż ją zyskać" - chyba znała się na temacie;)

O! Ten się ze mną zgadza!

niedziela, sierpnia 18, 2013

Where you invite me to dinner? Burger Kitchen

Dzień po udanej imprezie zawsze mam ssanie na coś tlustego i niezdrowego. Kiedyś często trafiałam do KFC lub Mc'Donald's, ale od momentu kiedy na kulinarnym rynku zakrólowały burgery i pojawiły się dziesiątki miejsc gdzie taki można zjeść żadna siła nie skłoni mnie do powrotu do dawnych przyzwyczajeń. Teraz jedzenie burgerów stało się wielką przyjemnością i prawdziwą ucztą, w której nie chodzi o to, by złapać bułę i w pośpiechu, przy uświnionym stoliku zapchać nią żołądek, by zabić głód.
Mamy do wyboru mnóstwo ciekawych miejsc, w których spotkania ze znajomymi moga trwać godzinami. Jest przestronnie, czysto i nowocześnie. Jedzie skomponowane jest ze świeżych składników najwyższej jakości, a często również pieczywo na burgera wypiekane na miejscu. Kanapka jest solidnej wielkości, dostępna oprócz w wersji klasycznej również w innych, ciekawych połączeniach smakowych. Wariacje na temat burgera są niezliczone.

Dziś na ruszt wrzuciliśmy burgera z Burger Kitchen przy ul. Widok 8. Miejsce o tyle ciekawe, że bez wątpienia założone z pasji do jedzenia. Jak się dowiedzieliśmy od pracowników lokalu, właściciel - Tomek Woźniak, zanim otworzyl to miejsce zjechał pół świata i zjadł setki burgerów, by poznać ich smak i odnaleźć ten, który dziś serwuje w Burger Kitchen. Opracowywanie koncepcji trwało blisko dwa lata, także nic w tym miejscu nie jest przypadkowe, a wszystko starannie przemyślane z dbałościa o najmniejsze detale. Konkurencja na rynku gastronomicznym jest gigantyczna, a każdy klient lubi nowości, niekonwencjonalne podejście i zdrowe podejście do jedzenia. Tutaj nawet ketchup jest własnej, ściśle tajnej receptury. Takie smaczki zawsze plusują w oczach konsumenta ;)

Duży, przestronny lokal z przemiłą i pomocną obsługą. Nie jest to typowy bar ani fast food. Miejscu z pewnością bliżej do restauracji, w ktorej panuje niezobowiązujący, swobodny klimat. Moment kiedy usłyszeliśmy skwierczące mięso i poczuliśmy ten zapach w powietrzu był bezcenny. Poziom głodu skoczył o sto punktów w górę. I nagle się pojawił, jest - wyczekany, upragniony burgerrrr!!!

Zapraszam do podróży po moim talerzu!


Shroom burger
Lemoniada arbuzowa 
House burger
House burger 
Nawet cebulka była lepsza niż kiedykolwiek i gdziekolwiek indziej.

Po dobrym jedzeniu niczego więcej nie trzeba jak wyciągnąć nogi i 
przez chwilę jeszcze pożyć wspomnieniem tego, co przed chwilą 

było na talerzu;)



sobota, sierpnia 17, 2013

Przyjaciel idealny - jesteś?

Jak być przyjacielem idealnym? Takim perfekcyjnie skomponowanym i w najmniejszym szczególe, precyzyjnie wyważonym. By wszystkich komponentów było w sam raz. By zarówno troski, humoru, zrozumienia i tolerancji, czasami złości i mocnego słowa nie było ani za dużo ani za mało? 
Skąd wiedzieć na jak dużo można sobie pozwolić? Skąd wiedzieć kiedy reagować stanowczo, zdecydowanie, silną ręką, a kiedy usunąć się w cień i może tylko obserwować? Skąd?

Podobno nieświadomą decyzję o tym, że chcmy kogoś bliżej poznać podejmujemy w ciągu 10 minut od jego poznania i pierwszego kontaktu. I w tym momencie rozpoczyna się cała zabawa. Bo kiedy można razem pić szampana, tańczyć do upadłego, świętować sukcesy, obgadywać jego byłą, chodzić na zakupy i plotkować do bladego świtu - jest pięknie. Prawdziwa próba charakterów przychodzi zawsze wraz z problemami, zawirowaniem i życiowym zakrętem. Wtedy niewiele jest czasu na zastanowienie, a przyjaźń bierności nie znosi i wymaga działania. 

Przyjaciel ma wtedy zawsze trudne zadanie. Musi wspierać, ale umieć szczerze wyrazić swoje zdanie. Musi doradzić, ale tak, by nie narzucać się i nachalnie nie wymuszać żadnej decyzji. Musi być zawsze blisko i w pełnej gotowości. Musi wiedzieć kiedy drążyć temat i ciągnąć za język, a kiedy odpuścić i stanąć dwa kroki za plecami.

Nie jest łatwo o wypracowanie idealnego modelu przyjaźni. Ale od niej nie ma nic lepszego. Nawet miłość nie jest lepsza, bo ona wpada jak burza, robi zamęt i znika pozostawiając tylko bałagan, który ktoś musi uprzątnąć.




* źródło zdjęć: tumblr.com

czwartek, sierpnia 15, 2013

A jaki jest Twój stosunek?

Mój zawsze jest jakiś. Do wszystkiego mam jakiś stosunek. Nigdy nie jest on obojętny.

Przecież jak proponuję wieczorem film, to chyba wiesz czy wolisz Kac Vegas czy Nietykalnych. Jest to na tyle różnorodne kino, że musisz mieć jakiekolwiek preferencje.
Jeżeli do filmu proponuję wino, to spodziewam się, że mimo wszystko twoje upodobania skłaniają się bardziej w ktorąś ze stron i wiesz czy bardziej smakuje ci czerwone czy białe... a może wogóle wina nie lubisz?
Ok, wino, kino - pal sześć! Bzdury. Załóżmy, że ci nie zależy, jesteś ignorantem, masz wszystko gdzieś i generalnie to i tak czekasz jak będzie po kinie, po winie i dobierzesz się do majtek. Rozumiem.

Ale jeżeli idziemy wybierać płytki do łazienki - pokazuję jasne, pokazuję ciemne, a tobie obojętne!? To nie rozumiem. Jak nie podejmiesz decyzji, nie wyrazisz swojego zdania i opinii to nigdy nie pozwolę ci słowa złego powiedzieć, że łazienka jest brzydka, niefunkcjonalna, niepraktyczna itp. I choćby krew cię zalewała to przez najbliższe X lat będziesz co rano i wieczór i we dnie i w nocy z niej korzystał! Bo było ci obojętne!

Ale zostawmy przykłady w spokoju, bo tych mnożyć można w nieskończoność.
Kim jest człowiek, ktoremu wszystko jedno i wszystko mu obojętne?
Pomijając fakt, że zapewne nie jesteś wyznawcą filozofii cynickiej (o ile wogóle wiesz czym się charakteryzuje), to musisz wiedzieć, że Twoja obojętność doprowadza do trzech zasadniczych stwierdzeń: 

1. Po pierwsze, zrzucasz odpowiedzialność decydowania o wszystkim na drugą osobę. Nie ładnie!
2. Po drugie, jeżeli Tobie jest obojętne i wszystko jedno, to ja muszę myśleć i decydować za nas dwoje, bo od ciebie żadnej sensownej propozycji nie dostanę. A nie zawsze mam pomysł, chęć i siłę, by obejmować stery. A czasami najzwyczajniej oczekuję chociaż odrobiny inwencji.
3. Po trzecie, generalnie zawsze na wszystkim wyjdziesz gorzej. Może tobie jest obojętne, ale mi nigdy nie. Jeżeli pozostawiasz mi pole wyboru, to zawsze wybiorę z korzyścią dla siebie. Jeżeli zapytam czy chcesz siedzieć w samolocie przy oknie, a ty odpowiesz, że tobie to obojętne to nie będę drążyć tematu i sama tam usiąde. I nie uwierzę, że było ci wszystko jedno, bo gdzie może być lepsze miejsce? Na środku, gdzie nawet spokojnie oka nie zmrużysz, bo głowa zaraz będzie ci opadać na barki współpasażerów, a może od przejścia, by trącał cię steward wózkiem z przekąskami? Pff, frajer!

Skąd wynika ta obojętność? Z lenistwa, z rzeczywistego braku własnego zdania i jakichkolwiek preferencji, a może z ignorancji? A może myślisz, że robisz mi dobrze, bo ja mogę zadecydować i pójść, czy zrobić to na co mam ochotę? No, nie robisz.

Zmień swój stosunek. Niech będzie jakiś, niech zyska barwę. Zrób to dla siebie, zrób to dla innych.


Zdjęcie w żaden sposob nie ma związku z tekstem,
ale coś dla urozmaicenia wrzucić wypadało :)



niedziela, sierpnia 11, 2013

Nie bez kozery w cenie są dobre maniery!

Może w dzisiejszych czasach mało kto całuje w rączkę (i może na całe szczęście) oraz odsuwa szarmancko krzesło podczas siadania do kolacji, ale mimo wszystko gesty uprzejmości nadal są w cenie, a wszystkie panie doceniają prawdziwych dżentelmenów, którzy w nienachalny sposób dbają o ich komfort, bezpieczeństwo i tymi drobnymi gestami krok po kroku zdobywają ich serce.

Oprócz chęci liczy się również skuteczność i efekt końcowy, a ten z doświadczenia wiem, że potrafi być opłakany.
Dziś chciałabym poruszyć trzy kwestie. A właściwie to jedną, ale w trzech odsłonach, z którymi najczęściej się spotykam i w których Panowie popełniają najwięcej gaf. Uroczych, ale wciąż gaf.

Sytuacja 1. Banał. Przepuszczanie kobiety w drzwiach.
Niby banał, a jak wielu Panów nie wie jak to zrobić. Otóż podstawowa rzecz to zrozumieć, że w przepuszczaniu kobiety w drzwiach nie chodzi o sam fakt, by ona pierwsza przekroczyła próg, ale o to, by ułatwić jej przejście, usunąć sprzed jej elegancko przypudrowanego noska wszelkie niedogodności i przeszkody, w tym przypadku drzwi.
O ile w przypadku drzwi, które otwierają się do środka (rys.1a) nie ma większych problemów, bo mężczyzna po prostu chwyta za klamkę, otwiera drzwi stojąc z boku, przepuszcza kobietę i wchodzi za nią, o tyle w przypadku kiedy drzwi otwierają się na zewnątrz (rys. 1b) większość Panów nieudolnie jedną ręką popycha je i przytrzymuje drżącym z wysiłku ramieniem samemu tkwiąc w progu w zawieszeniu z wciągniętym brzuchem czekając jak kobieta wejdzie. Nie, nie, nie. Nie o to chodzi byśmy musiały przeciskać się obok Waszych brzuchów. W takiej sytuacji otwieracie drzwi, przechodzicie pierwsi i przytrzymujecie je, by kobieta mogła swobodnie przejść.
Również pamiętajcie, że nie popychacie drzwi na tyle mocno, by się otworzyły, a później czekacie czy kobieta zdąży przejść zanim drzwi trafią ją w nos czy też nie! Powtarzam: Przechodzicie pierwsi i przytrzymujecie drzwi będąc już po drugiej stronie magicznego progu!

Sytuacja 2. Przepuszczanie kobiety w windzie.
Otóż, w windzie nie obowiązuje zasada, że kobieta powinna wyjść pierwsza. Znowu nie chodzi o to, byś przykleił się do ściany windy, wessał brzuch i wstrzymując powietrze czekał jak wszystkie niewiasty wyjdą z głębi windy, by podążyć za nimi. To dyskomfort dla nas, by przeciskać się obok. Możesz spokojnie wyjść pierwszy i nie będzie to odebrane jako faux pas.

Sytuacja 3. Wpuszczanie kobiety do taxi. 
Moje ulubione! Naprawdę urocze jest, gdy otwierasz mi drzwi do taxi, ale u licha skoro robisz to dla mojej wygody to dlaczego karzesz, bym szurała tyłkiem i gniotła sukienkę sunąc po tylnym siedzeniu na drugą stronę, bo ty oczekujesz, że wsiądziesz za mną? Nie. Skoro otwierasz mi drzwi, to ja wchodzę i siadam. Ty zamykasz drzwi, przechodzisz z drugiej strony i wsiadasz (rys. 2) Tak to się robi. Zapamiętać!

Rys. 1

Rys. 2