Generalnie super. Wszystko ma swoje miejsce i nie zmienia go pod moją nieobecność. Latam sobie z gołym tyłkiem pomiędzy łazienką, zagłuszając myśli głośną muzyką - czego chcieć więcej? Jest wszystko. Po dwóch latach odwyku mam też telewizor i odkrywam na nową jego uzależniające właściwości.
Co dziwne na wyposażeniu znalazły się rzeczy, których nigdy nie potrzebowałam, nie kupowałam i nie myślałam nawet o tym by chcieć je mieć. Świeczki, ramki, kolorowe doniczki, wzorzyste poduchy, pledy - dziś odkrywam ich urok i ten etap wyposażania mieszkania podobał mi się najbardziej.
Tylko ciężko uzbierać całą pralkę np czerwonych ciuchów. Bo przecież ja mam tylko jedną sukienkę w tym kolorze i jakieś drobiazgi z kategorii bieliźnianej. Tak, mogłabym nastawić program na 1/2 prania, ale wtedy pralka podczas wirowania tak mi skacze, że o mało z szafki nie wyskoczy! Raz próbowałam i sporo energii mnie to kosztowało.
Podobnie mam ze zmywaniem. Coś zjem, napiję się i co dalej? Musiałabym tydzień czekać i kolekcjonować naczynia, by móc odpalić zmywarkę. Najczęściej kończy się tak, że wkładam do niej coś, a za chwilę wyjmuję i zmywam w zlewie. Ale po gościach zmywa się super ;)
Idąc dalej tym tropem, zajrzyjmy do lodówki. Do sklepu głodna już nie wchodzę, bo później nadmiar zakupów wyrzucam. Nie przyjmuję również wałówek od rodziców, bo już dwa słoiki zupy powitały się z kontenerem, a pierogi z duszą na ramieniu jadłam po tym, jak 5 dni leżały oczekując na swój czas w lodówce. Wędlinę kupuję na plasterki, a i to czasami jest zbyt wiele. Szkoda, że chleba nie można kupować na kromki...
Gotowanie obiadu dla jednej osoby, hmm ... póki co kończy się zawsze przejedzeniem, bo ciężko jest przygotować jedną porcję, a trzy dni wsuwać tego samego raczej nie będę.
Wszystko to sprowadza się do jednego - warto zainwestować we współlokatora ;)
Co dziwne na wyposażeniu znalazły się rzeczy, których nigdy nie potrzebowałam, nie kupowałam i nie myślałam nawet o tym by chcieć je mieć. Świeczki, ramki, kolorowe doniczki, wzorzyste poduchy, pledy - dziś odkrywam ich urok i ten etap wyposażania mieszkania podobał mi się najbardziej.
Tylko ciężko uzbierać całą pralkę np czerwonych ciuchów. Bo przecież ja mam tylko jedną sukienkę w tym kolorze i jakieś drobiazgi z kategorii bieliźnianej. Tak, mogłabym nastawić program na 1/2 prania, ale wtedy pralka podczas wirowania tak mi skacze, że o mało z szafki nie wyskoczy! Raz próbowałam i sporo energii mnie to kosztowało.
Podobnie mam ze zmywaniem. Coś zjem, napiję się i co dalej? Musiałabym tydzień czekać i kolekcjonować naczynia, by móc odpalić zmywarkę. Najczęściej kończy się tak, że wkładam do niej coś, a za chwilę wyjmuję i zmywam w zlewie. Ale po gościach zmywa się super ;)
Idąc dalej tym tropem, zajrzyjmy do lodówki. Do sklepu głodna już nie wchodzę, bo później nadmiar zakupów wyrzucam. Nie przyjmuję również wałówek od rodziców, bo już dwa słoiki zupy powitały się z kontenerem, a pierogi z duszą na ramieniu jadłam po tym, jak 5 dni leżały oczekując na swój czas w lodówce. Wędlinę kupuję na plasterki, a i to czasami jest zbyt wiele. Szkoda, że chleba nie można kupować na kromki...
Gotowanie obiadu dla jednej osoby, hmm ... póki co kończy się zawsze przejedzeniem, bo ciężko jest przygotować jedną porcję, a trzy dni wsuwać tego samego raczej nie będę.
Wszystko to sprowadza się do jednego - warto zainwestować we współlokatora ;)