Znajdziemy się w damsko męskim świecie...

Przeczytasz trochę o kobietach, trochę o mężczyznach, o tym co nas łączy i dzieli! Mój punkt widzenia!

Jeżeli coś mnie w ciągu dnia zaciekawi - opiszę to!

Będę opisywać codzienne sytuacje, zwykłe rzeczy, ale z mojego punktu widzenia.

Tematy mody i urody nie będą Ci obce...

Pokażę Ci najnowsze trendy. Dowiesz się co jest modne i na topie w tym sezonie. Zadbam razem z Tobą o naszą urodę, pokażę co możesz robić, by czuć się wspaniale we własnym ciele.

Miej otwarty umysł..

Będę motywować, inspirować i pozytywnie Cię nakręcać każdego dnia. Taki mam plan!

wtorek, grudnia 31, 2013

Kilka spostrzeżeń z przedsylwestrowych przygotowań - studium mojego przypadku

Jest godzina 17.00, właśnie umęczona usiadłam w sypialni na łóżku. Rozglądam się dokoła i własnym oczom nie wierzę, że to pobojowisko powstało dzięki tym delikatnym rączkom. Moim rączkom. 

Teza nr 1. Kobiety muszą mieć garderobę.
Gdybym miała garderobę oddzielną, a nie w sypialni to moje łóżko nie wyglądałoby teraz jak ciuchland po eksplozji. Niestety znaczna większość zawartości szafy leży skotłowana właśnie na nim. Zanim wyjdę będę to musiała niestety posprzątać, bo jak wrócę sponiewierana nad ranem to ani mi w głowie walczyć z tymi szmatami.

Zaznaczam, że do tej pory nie znalazłam zestawu idealnego na ten wieczór. Zrobiłam postęp, bo o 14.00 miałam tylko buty. Teraz mam spódnicę, chociaż tutaj jeszcze nic nie jest przesądzone.

O 15.00 jeszcze latałam za rajstopami. W efekcie kupiłam 5 par! Czarne i cieliste, grubsze i cieńsze, a każde innej firmy. Zawsze mam stres, że jak je założę to zaciągnę, albo okaże się że mają za mało lajkry, albo za dużo, albo odcień nie taki. Teraz mam wybór. Chociaż jedna para musi być odpowiednia. 

Chciałam też kupić szampana i coś do chrupania. Biedronka - kolejka stała juz nawet po koszyk, a ta do kasy zawijała się gdzieś hen między regałami. Mój wzrok tak daleko nie sięgał. Poszłam do Simple - analogiczna sytuacja. Czy wszyscy dostali sraczki i muszą w Sylwestra robić zakupy?

Kolejny mój dzisiejszy paradoks. Przecież ja nie lubię Sylwestra, a szykuję się conajmniej jakbym na rozbieraną randkę szła. Nogi mimo że gładkie to musialam pro forma maszynką przejechać. Na twarzy mam maskę, która gwarantuje same cuda - więc czekam. Paznokcie malowałam dwa dni temu, ale muszę je pomalować raz jeszcze, no bo... no bo jak inaczej?! 

Czuję, że to dopiero początek moich przygotowań, a już jestem zmęczona. Nie wiem co przyniosą kolejne godziny, strach pomyśleć

Życzcie mi szczęścia i wytrwałośći.

Co za oksymoron, ale na szczęście ostatani w tym roku ;)





poniedziałek, grudnia 30, 2013

Taka noc - Sylwester

Jest taka jedna noc w roku, kiedy musisz bawić się dobrze. A nawet powinnam powiedzieć więcej: musisz bawić się wybornie, najlepiej, pierwszorzędnie i wybitnie. Ciąży na Tobie wielka odpowiedzialność. Przecież wszyscy nastepnego dnia będą wypytywać o tą jedyną w swoim rodzaju, szaloną imprezę. A jak mowią: jaki sylwester taki cały rok. Więc nie masz wyjścia i kombinujesz co zrobić, by nadać tej nocy jak najwięcej wyjątkowości.

Dla mnie noc sylwestrowa nie ma żadnego uroku. Wymusza sztuczne zadowolenie i radość. Muszę iść i w dodatku dobrze się bawić, a powrót przed świtem wpisać już na konto noworocznych porażek.

Na bale w hotelach czuję się za młoda. Impreza w klubie - nie będzie się różnić niczym od tej z ubiegłego tygodnia. Raz byłam na sztuce w teatrze i choć było sympatycznie to nie tego klimatu szukałam w tę noc. Byłam też na miejskim sylwestrze na pl. Konstytucji, ale szybko straciłam czucie w kończynach i na gwałt szukałam schronienia w pobliskich pubach - nie trafiłam najlepiej. 
Jakby nie patrzeć każda z tych opcji wiąże się z inwestycją kilku stówek w bilet wejściowy, no i kolejne kilka stówek na sukienkę i całą oprawę. Teraz moim przelicznikiem są garnki albo sprzęt AGD więc stanowczo wolę te pieniądze przeznaczyć np na piekarnik. Więcej z niego radochy i pożytku w nowym roku, niż ze wspomnień bólu głowy z dnia następnego.

Mimo, że nie lubię Sylwestra, to już czuję nerwowość i niepokój. 
Nie chcę, a ulegam tej cholernej presji...






piątek, grudnia 27, 2013

Diabeł tkwi w szczegółach

Seksowna kobieta to nie tylko powierzchowność, uroda. To sposób bycia, uśmiech, spojrzenie, sposób w jaki się porusza. 

Seksowny mężczyzna to tym bardziej nie powierzchowność ani uroda. Niewieleu natura zesłała Hugh Jackmanów. Ideał w każdym calu, budzący najbardziej pierwotne instynkty.


Zesłała również Bradley'a Coopera, Ryana Reynoldsa, Adama Levina...
Zapewne czytacie to i twierdzicie: "nie, nie oni mi się wcale nie podobają", "zupełnie nic specjalnego", "żadna mi tam rewelacja" ... macie absolutną rację. Nie są typowymi przystojniakami! Ale zapewniam was, że gdyby któryś z nich stawił się u progu Waszej sypialni, to żadna z Was nie pomyślalaby o grze wstępnej. Dlaczego?

Oczywiście liczy się wnętrze, inteligencja i inne takie, ale nie oszukujmy się, zanim mężczyzna dostanie szansę, by zabłysnąć swoim IQ, erudycją, elokwencją i oratorstwem to najpierw musi zatrzymać kobietę przy sobie przez kilka sekund. I tu na pierwszy plan wysuwa się styl.

Mężczyzna powinien wiedzieć, że skoro nie jest Hugh to powinien skupić sie na jednej, a właściwie wielu bardzo istotnych rzeczach. Mam na myśli detale. Szczegóły, wiele szczególów, maleńkich elementów, komponentów, składników, które pieczołowicie kolekcjonowane i w odpowiedni sposób połączone sprawią, że każda niewiasta zacznie zmysłowo rozchylać wargi i delikatnie zwilżać je językiem dając w ten sposób oznakę swojego pożądania.

Uchylę rombka tajemnicy, by było Wam łatwiej, a byśmy i my miały z tego pożytek.

Mam na myśli np. włosy. Nie żołnierskie wystrzyżenie na 3 mm, ale coś bardziej finezyjnego w nonszalanckim nieładzie. Trymery pozostawmy skazańcom. Czas odkryć, że mężczyźni również mogą mieć fryzurę.

Zapach. 

Ubranie. Dopasowane. Nie mówię, że obcisłe, ale takie, które wskazują, że Twój tyłek jest w miejscu, w którym się naprawdę znajduje, a nie gdzieś na wysokości kolan. Bez udziwnień, ale z rockowym zacięciem. Jeśli poszarpane, to tam gdzie być powinno z założenia, a nie tam gdzie nogawka okazuje się zbyt długa. Taka przemyślana niedbałość.

Zarost. Nie taki, który pozostawiłeś sam sobie, by zrobił z Ciebie leśnego dziada, ale subtelny i jednocześnie męski. Taki, który sprawi, że żadna kobieta nie będzie miała wątpliwości, że spotyka się z prawdziwym mężczyzną.

Ciało (mrr...). Szczupłe, wysportowane, zdrowe, zadbane, smukłe. Z umiarem. Nie chcemy kwadratów, pakerów, mięśniaków, karków. Ale misie też raczej pozostawimy na połce z innymi pluszakami.

Tatuaże. Piekielnie podniecające.

Detale, prawda? :)





wtorek, grudnia 24, 2013

Odrobina życzeń...

Kochani!

Nic zaskakującego nie pojawi się w tym tekście.

Mimo, że pogoda za oknem w najmniejszym procencie nie wskazuje na to, że dziś Wigilia to mi udało się wpaść w świąteczny nastrój i przygotowałam dla Was krótki filmik.

Nie chcę życzyć Wam standardowego: zdrowia, szczęścia czy pomyślności. Każdego z nas stać na odrobinę więcej, na odrobinę wysiłku.

Wraz z tymi świętami chciałabym życzyć Wam odrobiny magii na codzień, która uczyni każdy dzień wyjątkowym. Dorzućmy do tego pasję, która podkręci temperaturę, tempo i nada kolorów codzienności. Trzecie w kolejności są marzenia - by zawsze były i by było ich wiele, a na sam koniec chęci. Chęci do działania, do spełniania tych marzeń, do pracowania nad sobą - do wszystkiego!

I coś o czym zapomniałam, a musi być - MIŁOŚĆ !!!

Wesołych Świąt!


poniedziałek, grudnia 23, 2013

Zostaw mężczyznę w domu przed świętami

Tradycyjnie już, jak to przed świetami ludzie oszaleli, wpadli w popłoch i na gwałt szukają upominkow dla bliskich. Tłumy porażają, a kolejki odstraszają. Przepychanie, ocieranie, frustracja, momentami agresja, a wszystko to skumulowane w jednym miejscu - w galerii handlowej.

Nie mam nic do tego. Standardowa sytuacja jak co roku. Nic zadziwiającego. Sama zawsze również odkładam zakupowy szał na ostatnią chwilę i doskonale wiem, że w tej kwestii wyjątkowa nie jestem.

Zastanawia mnie jedno, a tym samym irytuje. Po co kobiety ciągną tych biednych facetow do galerii? Snują się pomiędzy wieszakami utrudniając przejście. Ja w prawo, on w prawo. Ja w lewo to i on. I tak gibiemy się przez chwilę zanim nie znajdziemy porozumienia i wyjścia z tej ciasnej alejki. Chodzą za kobietami jak te smutne psiaki i żadnego z nich pożytku. Żeby jeszcze taki wieszaki nosił, albo twoją kurtkę, by wygodniej było. Może chociaż by doradził... też nie!

Oblężają wszystkie możliwe ławki, a i tak o drugie tyle jest ich za mało. Czytają gazety, siedzą i gapią się jak sroki w gnat, albo namiętnie szukają czegoś w telefonie. To samo mogliby robić w domu i nie zabierać nam cennego tlenu. 

Mężczyźni na zakupach reprezentują dwie strategie:

1. Strategia - wszystko jest super.
Ten typ wie, że jego wybranka  musi sobie cos kupić. Im szybciej to zrobi, tym lepiej dla niego. Jeżeli wszystko mu sie podoba, jest szansa, że ona nad wyborem nie będzie się długo zastanawiala i prawdopodobnie zakupu dokona podczas pierwszego kwadransu całej wyprawy. Wychodzicie szczęśliwi i zadowoleni.

2. Strategia - nic nie jest super.
To moim zdaniem gorsza strategia. Facet wszystkie wybory neguje, nic mu sie nie podoba. W głosie wyczuwa się irytacje i zniechęcenie. Swoim zachowaniem strofuje partnerkę, która w pewnym momencie rozdrażniona odwraca sie na pięcie i mknie ku wyjściu. Zakupy skończone. Ty osiągnąłeś sukces, ale Twoja wybranka do końca dnia będzie miała wisielczy humor i raczej ci się to nie opłaci.

Weź na zakupy przyjaciółkę.





pic. tumblr.com

środa, grudnia 18, 2013

Nigdy nie jest odpowiedni moment

Człowiek jest z natury osobnikiem, który by poprawić sobie samopoczucie i w jak największym stopniu zniwelować występujący dysonans, jest w stanie stosować przeróżne zabiegi mające go wyciszyć i załagodzić napięcie, które go wywołuje.

Często wszelkie niepowodzenia, naszą bierność, nasz brak decyzyjności, brak motywacji do działania tłumaczymy mówiąc - to nie jest odpowiedni moment. A który jest odpowiedni?

Wszyscy szukają dobrego, a nawet najlepszego momentu...

- na miłość
- na zmianę pracy
- na zawarcie małżeństwa
- na wymarzony kurs salsy
- na kolejne dziecko
- na zakup mieszkania
- na podróż życia
- na ten jeden telefon...

A prawda jest taka, że tym najlepszym momentem jest własnie ten, w którym pojawia się myśl. Nie jutro, nie za miesiąc, nie rok temu...

Zawsze jest zbyt wcześnie, albo za późno. Mamy za sobą zbyt wiele doświadczeń, albo zbyt mało. Jesteśmy albo za młodzi, albo już za starzy...

To idealny moment.





piątek, grudnia 13, 2013

Urządzam mieszkanie - cz II - Blondynka na zakupach

Umiejętności zakupowe wyssałam z mlekiem matki - tak twierdziłam, aż do dziś!

Galerie handlowe nie mają dla mnie tajemnic. Między wieszakami poruszam się zwinnie niczym gazela przmierzająca bezleśne, pustynne tereny. Źrenice automatycznie powiekszają się, oko bystrzeje, a kąt widzenia zyskuje instynktownie kilka dodatkowych stopni. Rzucam spojrzenie i momentalnie wyłapuje perełki na których warto zawiesić oko na dlużej.

Tak. Tak właśnie wyglądam, kiedy idę za potrzebą nowej sukienki, albo pary butów. Jestem w swoim żywiole.

Dopiero dziś uświadomiłam sobie, że istnieją tereny przeze mnie nie odkryte, dzikie i zupełnie mi obce. 

Pierś do przodu, głowa do góry i wkraczam w świat Liroy Merlin. Wyjmuję ściągę z kieszeni i czytam punkt po punkcie. A tam np:

1. Grunt szczepny
2. Kształtki pod zaciskarkę
3. Uklad zapłonowy


Chwilę stoję jak sierota zastanawiając się, w którą stronę pójść. Intuicja mnie nie zawiodła i po kilku minutach odnalazłam coś, co pasowałoby do opisu wspomnianego gruntu szczepnego. Nie chcąc popełnić błędu, proszę o pomoc pana z obsługi. Całe szczęście, że kręci się ich tam wielu, a widok samotnej kobiety, która wygląda na zagubioną, lekko zdezorientowaną i nie mającą większego pojęcia o tym na co patrzy utwierdza ich w przekonaniu, że trzeba iść takiej na ratunek...

- Przepraszam, czy moge prosić pana o pomóc?
- Naturalnie... - widziałam ten uśmiech a raczej uśmieszek pod nosem. Pewnie przeczuwał, że może być wesoło.
- poszukuję gruntu szczepnego - odparłam zdecydowanie i pewnym głosem
- Właśnie pani przed nimi stoi - nie dość, że nie wiem o co pytam to jeszcze nie umiem doczytać etykiety.
- Ale czy to na pewno ....? Mój Magik napisał ciut inaczej... - jest lepiej, nie dość, że nie wiem o co pytam, nie umiem doczytac etykiety to jeszcze podważam jego kompetencje. Brawo!
- A do czego to ma być dokładnie? 
- ......... - i to był ten moment długiej ciszy, potem klasycznie zatrzepotałam rzęsami, dorzuciłam pół uśmiech, uniosłam lewą brew i bezradnie wydukałam: nie wiem ?!
W momencie kiedy zrobiło mi się najgłupiej na świecie, zdałam sobie sprawę ze swojej beznadziejności, totalnej niewiedzy, a do tego doszła świadomość, że jestem tą blondynką z dowcipów, miły pan nie dawał za wygraną i kontynuował. Zajęta byłam dośc mocno analizą swojej nieporadności i przeszukiwaniem zakamarków pamięci w poszukiwaniu jakiegoś tropu, który pozwoli mi wybrnąć z tej sytuacji kiedy nagle dotarły do mnie jego słowa, a brzmiały mniej więcej tak:
- ... (coś tam, coś tam) głębokiej penetracji?
A teraz wyobraźcie sobie moją minę, wybałuszone oczy, z przerażeniem, zdziwieniem, albo lekkim niedowierzaniem wypowiedziane:
- Słuuuuuucham? - tutaj też trzepotałam rzęsami - nie było wyjścia.
Teraz pan się zmieszał i spokojnie powtórzył:
- No... impregnat gruntujący głęboko penetrujący, np Atlas? 

Aaaacha. Wzięłam i wyszłam. Takie zakupy, to żadna frajda. 


Odrobina inspiracji :)








wtorek, grudnia 10, 2013

Urządzam mieszkanie - cz I - Jestem Dizajnerem

Jako mała dziewczynka miałam kilka szalonych pomysłów kim będę jak dorosnę: 
Chciałam być sklepową - klikanie na kasie wydawało mi się fascynujące. 
Chciałam być pracownikiem biura podróży - dziesiątki segregatorów z kolorowymi ofertami, które wertowałabym w te i wewte. 
Chciałam być stewardessą - zawsze myślałam, że to praca tylko dla wybranych, wyjątkowych i pieknych kobiet wiążąca się z samymi przyjemnościami i przywilejami. Dopiero po pierwszym locie stwierdziłam, że oprócz mundurku, nic wyjątkowego w tej robocie nie ma. Handel obwoźny ciasnym korytarzykiem i użeranie się z bandą debili. Później przyszedł czas na pierwszą poważną myśl, dotyczącą mojej przyszłości - psycholog. Najlepiej więzienny, albo wojskowy. Zawsze lubiłam miejsca niedostępne dla wszystkich, w których liczebnością przeważają mężczyźni.

Ostatni pomysł, który pamiętam to chęć zostania projektantem wnętrz. Wyobraźnie mam, kolory odróźniam - cóż w tym trudnego. Dziś wiem, że to najgłupszy pomysł ze wszystkich powyższych. Półtora roku czekałam na moment, w którym dostanę klucz do ręki, stanę w tej pięknej przestrzeni i zrobię z nią co zechcę. Przez cały ten czas wyczekiwania kolekcjonowałam stosy prasy wnętrzarskiej, zbierałam inspiracje w sieci, odwiedzalam dziesiątki sklepów. Wszystko wydawało się takie proste i przyjemne... aż do teraz. 

Na pierwszy ogień idzie łazienka. Setki kolorów, setki kształtów, setki faktur, setki wymiarów! Setki setek wszystkiego. Milion rozwiązań, a przestrzeni raptem 4 m2 !!! Wybór kibla to wyzwanie, także nie wspominam już o kafelkach, które przecież jak już do ściany przykleje to będę się na nie latami patrzeć i lać łzy nad swoim marnym wyborem. Świadomość odpowiedzialności, która na mnie spoczywa jest przerażająca. A jeżeli będzie brzydko? Pociąć się!?

Coś wymyśliłam. Skompletowałam. Decyzję zmieniłam. Później do niej wróciłam. Później ją zmodyfikowalam. Znowu skompletowałam. Zamówiłam. Za 30 minut kazałam panu się wstrzymać. W rezultacie potwierdzilam. Ile jeszcze...?


Tak. Taki ze mnie Dizajner, że idź i nie wracaj!

Uszami wychodzą mi te inspiracje...



piątek, grudnia 06, 2013

Transakcja hurtowa

Z rozstaniami już tak często jest, że zrywasz z jedną osobą, a rozstajesz się z wieloma. Jak to możliwe?

Na poczatku, kiedy wszystko zaczyna się walić, a przebywanie z Twoją rzekomą niegdyś drugą połówką zamienia się w koszmar myślisz tylko o tym jak to zakończyć. Twoje poczucie godności i wartości już dawno sięgnęło dna i czołga się ostatkiem sił niczym żołnierz po kamienistych wąwozach unikający kolejnego ataku, który może go wykończyć. Usilne próby jakiegokolwiek dialogu już od dawna nie przysznoszą porządanego skutku.
Zaczynasz rozumieć, że jesteście z dwóch innych światów, a rzeczywistość, którą się otaczacie nie jest dla Was wspólna. Każde ma swoją odrębną, które nijak nie chcą się połączyć. 

Rozstaliście się i to przyniosło Ci ulgę. Zaczynasz żyć na nowo. Odświeżasz dawne znajomości, wietrzysz garderobę, na nowo odkrywasz swoją atrakcyjność. Wszystko to trwa ekscytujące kilka tygodni.

Potem wracasz do domu, zdejmujesz uśmiechniętą maskę i wieczorami wypłakujesz się w poduszkę. Tęsknisz. Tęsknisz, ale właściwie nie za nim, a za niedzielnym obiadem u jego rodziców, za biegającymi dzieciakami, które co chwilę szrpały Cię do zabawy. Tęsknisz za jego matką, która za każdym razem robiła Ci test na perfekcyjną panią domu lub sprzedawała pomysły na ulubione obiadki syna. Za jego ojcem, który przy każdym spotkaniu opowiadał tą samą historię z czasów młodości i sypał żartami, które wogóle nie śmieszyły. Za siostrą, która zazwyczaj właśnie miała PMS i ciężko z tych nerwów było cokolwiek zrozumieć. Tęsknisz za piątkowym drinkiem ze znajomymi, albo wspólnymi wypadami za miasto. Tęsknisz nawet za jego kumpalmi, z którymi pogadać mogłaś tylko o piłce nożnej lub samochodach. Za ich niezapowiedzianymi wizytami i przesiadywaniem do późnych godzin nocnych. Za wyjadaniem obiadu z lodówki, który miał być Twoim poręczeniem spokoju na kolejne dwa dni. Tęsknisz za codzienną drogą do sklepu, gdzie ekspedientka od wejścia witała Cię miną męczennika mówiącą "jestem tu za karę"...

Zrezygnowałaś z jednego, a pozbyłaś się wszystkiego. Dlatego rozstania nie są proste. Chociaż nie chcesz - to transakcja hurtowa.


czwartek, grudnia 05, 2013

Zawsze musi być jakieś ale...

Paradoksy rozmnażają się szybciej niż bakterie. Z tą różnicą, że bakterie są naszymi nieproszonymi gośćmi, a paradoksy tworzymi sami. Pchają się drzwiami i oknami, a my witamy je z otwartymi rękoma.
Jest wspaniale, ale nie do końca. Jesteś ideałem, ale zrzuć zbędny tłuszczyk z ud! Chcesz czegoś, ale się boisz.  Pomyśl o ile życie byłoby łatwiejsze, a o ile bardziej przyjemne gdyby usunąć ze słownika spójnij "ale". Jeden niepozorny wyraz, a tyle problemów. On nas ogranicza, odbiera przyjemności i pozostawia w miejscu. Zawsze jest się do czego przyczepić. 

Zazwyczaj brzmisz tak:

Chciałbym do niej zadzwonić, ale boje się, że nie odbierze. 
Dziś wieczorem jest świetny koncert, ale bilety są drogie i zapewene będą tłumy ludzi.
Chciałbym, by było jak dawniej, ale to zapewne niemożliwe.
Chciałabym się z toba spotkać, ale mam dużo pracy.
Kocham go, ale po alkoholu mu odbija.
Mam świetna pracę, ale...

Zawsz musi być jakieś "ale". Sami sobie utrudniamy nim życie. Jest jak wrzut w wiadomym miejscu,  albo  poprostu staje sie on cichym tłumaczeniem naszej bierności. Niby czegoś bardzo chcesz, zależy ci, ale przecież jest tyle pszeszkód na drodze do celu... niewygodne buty, katar, pognieciona ksozula, pryszcz na czole. Wymówki stają się coraz bardziej błahe i miałkie, ale wystarczające byś nie musiał kiwnąć palcem, a w dalszym ciągu siedział i dumał nad swoim ciężkim losem.

Dla kogo jest to "ale". Dla leni, czy dla tchórzy?

Od dziś zawsze kiedy będziesz chcial powiedzieć "ale" - postaw kropkę i przgotuj się do działania.  Brzmi naprawdę calkiem nieźle.

Chciałbym do niej zadzwonić - dzwoń!
Dziś wieczorem jest świetny koncert - idź!
Chciałbym, by było jak dawniej - ok, nigdy nie będzie jak dawniej, ale przecież może być zawsze lepiej!
Chciałbym się z Tobą spotkać - spotkaj się!

Działaj bez wymówek. 

Nie zawsze wszystko okaże się sukcesem, ale nigdy nie powiesz sobie, że nie próbowałeś ;) Czas przerwać ten impas.



dobrze Ci radzę...