Znajdziemy się w damsko męskim świecie...

Przeczytasz trochę o kobietach, trochę o mężczyznach, o tym co nas łączy i dzieli! Mój punkt widzenia!

Jeżeli coś mnie w ciągu dnia zaciekawi - opiszę to!

Będę opisywać codzienne sytuacje, zwykłe rzeczy, ale z mojego punktu widzenia.

Tematy mody i urody nie będą Ci obce...

Pokażę Ci najnowsze trendy. Dowiesz się co jest modne i na topie w tym sezonie. Zadbam razem z Tobą o naszą urodę, pokażę co możesz robić, by czuć się wspaniale we własnym ciele.

Miej otwarty umysł..

Będę motywować, inspirować i pozytywnie Cię nakręcać każdego dnia. Taki mam plan!

niedziela, maja 18, 2014

Lecim na Szczecin!

Szczecin. Miasto, do którego gdybym nie musiała to nigdy bym się prawdopodobnie nie wybrała. Na szczęście nadarzyła się wspaniała okoliczność, by połączyć obowiązki z przyjemnością. Z blisko 30 lokalizacji, które mogłam wybrać na wyjazd służbowy, zdecydowałam się na miejsce najmniej oczywiste i najdalsze. Witamy w Szczecinie.

Godzina lotu i jestem 600 km od domu. Już wiem, że to miasto najtańszych taksówek - każda przejażdżka to rachunek na 7-12 zł. Za każdym razem miałam wyrzuty sumienia, że fatyguję kierowców byle kursem. Chociaż jak uzbierać większy rachunek, gdy na dzień dobry licznik wskazuje 3 zł, a nie warszawskie 8 zł!
Drugie spostrzeżenie to niezliczona ilość Żabek - te sklepy to plaga, wysyp. Nie ma możliwości, by obracając się wokół własnej osi nie dostrzec choćby jednej.

Jest zielono. Bardzo. Jest spokojnie. Czas jakby płynął mi tu wolniej. Mimo tego, że nie jestem tu na wakacjach a w pracy, to czuję, że odpoczywam. Miasto zwiedzam głównie z buta, dlatego po drugim dniu mam takie zakwasy, że rano ciężko mi ustać z bólu na nogach. Lubię ten ból. Nagle człowiek orientuje się, że mimo iż wydaje mu się, że codziennie ćwiczy i robi coś dla ciała, to jest to wciąż za mało.

A, i co jeszcze... ja tu ciągle chodzę głodna. To chyba to powietrze. Jesz i jesz i wciąż ci mało. A jak się najesz, to chwilę pochodzisz i łapie cię ssanie nie do opanowania. Złapałam cykl dwugodzinny. Jak niemowlę. A może to dlatego, że rano czuć w powietrzu czekoladą? Hm?

Kupiłam gazetę i przeczytałam całą. Ostatnie, które nabyłam potrafiły przeleżeć kilka dni nietknięte. Później przestałam je kupować. Siedziałam godzinę nad Odrą i gapiłam się w wodę. Potem gapiłam się na ulicę. Potem w drzewa. Nie robiłam przy tym nic. 
Malowałam paznokcie co drugi dzień. Miałam na to czas. Poznawałam ludzi. Sporo. Ale o tym w innym poście, bo jak się okazało podróżowanie w samotności nie ma nic wspólnego z byciem rzeczywiście samym ;-)

Okazało się nawet, że klimat mi służy, bo odmłodniałam. Naprawiłam zerwany ponad miesiąc temu łańcuszek z 50% zniżką, bo facet wziął mnie za studentkę. Postanowiłam nie wyprowadzać go z błędu, a po dłuższej rozmowie chciał mnie zatrudnić jako hostessę! Cudowne miasto - praca chodzi za tobą, a nie ty za pracą!



Kiedy w stolicy doczekamy się podobnie zagospodarowanego wybrzeża...
Miodzio.

MIX


środa, maja 14, 2014

Czasy się zmieniają, kobiety też zaliczają

Dziwię się, że wciąż jeszcze powstają artykuły, w których pisze się o kobiecej seksualności w tonie, który nawołuje nas do wyzwolenia, dążenia do porzucenia jakiegoś wstydu, do swobodnego podejścia do naszych pragnień i tym podobne eksklamacje. WTF? Czy faktycznie tak jest, że kobiety wciąż wierzą w te bzdury, że seks służy tylko zaspokajaniu potrzeb mężczyzn, płodzeniu potomstwa, że masturbacja jest fe, a wibrator to diabelskie urządzenie? Mam wrażenie, że już od dawna mamy pełną świadomość co z czym się je i co do czego służy oraz w jaki sposób czerpać i dostarczać sobie przyjemności. Jesteśmy wolne, żyjemy w nowoczesnym świecie i świetnie sobie ze wszystkim radzimy. Kto zatem wymyśla te treści?

Nie tylko mężczyzna ma prawo wykonać telefon do kobiety, by umówić się na niezobowiązującą randkę ze śniadaniem. W spisie naszych kontaktów zawsze znajdzie się pozycja, pod którą kryje się miły kolega, który chętnie wpadnie wieczorem zaproszony na lampkę wina. Dobrze się z nim rozmawia, ale jeszcze lepiej gdy rozmawiać nie trzeba. Po wszystkim on wychodzi i możecie tygodniami się nie odzywać do siebie bez wyrzutów sumienia... a potem znowu sięgasz po słuchawkę.

Rano zadzwoniła do mnie koleżanka, już pierwsze jej słowa zdradziły pewną ekscytację w głosie. Nie pomyliłam się. Właśnie wyszła od mężczyzny po wspólnie spędzonej nocy. Faceta poznała kilka godzin wcześniej. Zaiskrzyło i wylądowali wspólnie w pościeli. Zareagowałam entuzjastycznie, chociaż ona była trochę zmieszana, bo o poranku uaktywniły się wątpliwości i wyrzuty sumienia. Dlaczego? Spytałam czy było fajnie - było. Czy facet był dobry - był. Zabezpieczyliście się? Tak. To nad czym się zastanawiać? Jesteś dorosła? Tak. Miałaś na to ochotę? Tak. To skąd u licha te wątpliwości? No nie wiem. To jak nie wiesz, to się ich pozbądź. OK. Jak powiedziała, tak też uczyniła. Uff.

Potem jeszcze raz coś cicho przebąknęła, że chyba wyszła na łatwą. Ty? A dlaczego nie on, zasugerowałam. Pomogło.


piątek, maja 09, 2014

Prawie uśmierciłam swoje dziecko!

Codziennie chciałam tu wrócić. Siadałam wieczorem z drinkiem, siadałam rano z kawą w dłoni i zastanawiałam się co napisać. Brałam prysznic, jechałam autem, siedziałam w pracy, byłam na zakupach i podczas każdej z tych czynności myślałam o blogu, który pozostawiłam. Zastanawiałam się, co do cholery się stało, że motywacja spadła, tematy się ulotniły, a każdy kolejny pomysł na wpis wydawał się nie dość dobry. Do dziś tego nie wiem, ale nie mam już czasu, by dłużej się nad tym zastanawiać. Wracam.