niedziela, maja 18, 2014

Lecim na Szczecin!

Szczecin. Miasto, do którego gdybym nie musiała to nigdy bym się prawdopodobnie nie wybrała. Na szczęście nadarzyła się wspaniała okoliczność, by połączyć obowiązki z przyjemnością. Z blisko 30 lokalizacji, które mogłam wybrać na wyjazd służbowy, zdecydowałam się na miejsce najmniej oczywiste i najdalsze. Witamy w Szczecinie.

Godzina lotu i jestem 600 km od domu. Już wiem, że to miasto najtańszych taksówek - każda przejażdżka to rachunek na 7-12 zł. Za każdym razem miałam wyrzuty sumienia, że fatyguję kierowców byle kursem. Chociaż jak uzbierać większy rachunek, gdy na dzień dobry licznik wskazuje 3 zł, a nie warszawskie 8 zł!
Drugie spostrzeżenie to niezliczona ilość Żabek - te sklepy to plaga, wysyp. Nie ma możliwości, by obracając się wokół własnej osi nie dostrzec choćby jednej.

Jest zielono. Bardzo. Jest spokojnie. Czas jakby płynął mi tu wolniej. Mimo tego, że nie jestem tu na wakacjach a w pracy, to czuję, że odpoczywam. Miasto zwiedzam głównie z buta, dlatego po drugim dniu mam takie zakwasy, że rano ciężko mi ustać z bólu na nogach. Lubię ten ból. Nagle człowiek orientuje się, że mimo iż wydaje mu się, że codziennie ćwiczy i robi coś dla ciała, to jest to wciąż za mało.

A, i co jeszcze... ja tu ciągle chodzę głodna. To chyba to powietrze. Jesz i jesz i wciąż ci mało. A jak się najesz, to chwilę pochodzisz i łapie cię ssanie nie do opanowania. Złapałam cykl dwugodzinny. Jak niemowlę. A może to dlatego, że rano czuć w powietrzu czekoladą? Hm?

Kupiłam gazetę i przeczytałam całą. Ostatnie, które nabyłam potrafiły przeleżeć kilka dni nietknięte. Później przestałam je kupować. Siedziałam godzinę nad Odrą i gapiłam się w wodę. Potem gapiłam się na ulicę. Potem w drzewa. Nie robiłam przy tym nic. 
Malowałam paznokcie co drugi dzień. Miałam na to czas. Poznawałam ludzi. Sporo. Ale o tym w innym poście, bo jak się okazało podróżowanie w samotności nie ma nic wspólnego z byciem rzeczywiście samym ;-)

Okazało się nawet, że klimat mi służy, bo odmłodniałam. Naprawiłam zerwany ponad miesiąc temu łańcuszek z 50% zniżką, bo facet wziął mnie za studentkę. Postanowiłam nie wyprowadzać go z błędu, a po dłuższej rozmowie chciał mnie zatrudnić jako hostessę! Cudowne miasto - praca chodzi za tobą, a nie ty za pracą!



Kiedy w stolicy doczekamy się podobnie zagospodarowanego wybrzeża...
Miodzio.

MIX


0 komentarze: