czwartek, września 20, 2012
Kiedy z początkiem roku przenosiłam bloga z innego portalu, nie zauważyłam, że umknęło mi kilka postów. Zgineły po drodze bezpowrotnie. Dziś zebrało mi się na grzebanie w archiwach zdjęć i natknęłam się na mój wrześniowy wypad do Londynu. Postanowiłam uzupełnić ten wpis, nie może tej wyprawy tutaj zabraknąć :)
Dwa lata temu, a może już nawet minęły trzy zupełnie spontanicznie postanowilam rzucić w cholerę pracę (wtedy pracowalam w agencji eventowej), odsunąć na bok szkołę (a właściwie to dwie szkoły, bo mimo że indeks miałam uzupełniony to wciąż byłam przed obroną), spakować walizkę i ruszyć do Londynu. Ot tak! Wszystko zajęło mi około 2 tygodni, kiedy to już siedziałam w samolocie i zastanawiałam się co mnie czeka... Dziś już wiem, że była to przygoda na trzy miesiące. Nie żałuję ani chwili. Chętnie i z sentymentem wracam w to miejsce :) Tym bardziej, że mam kogo na miejscu odwiedzić!
I tak we wrześniu wróciłam do tego kosmopolitycznego miasta i na nowo odkrywałam wcześniej poznane miejsca.
|
Pobudkę miałam wcześnie rano. Najpierw przedostać się z Warszawy do Modlina i oczekiwanie na lot na lotnisku wielkości chusteczki do nosa, następnie odnaleźć się na lotnisku w Stansted i przedostać się na Victorię w centrum Londynu! Trochę to trwało!
|
Już pierwszego dnia, zaraz po moim przylocie udałyśmy się na popołudniowe piwo. Miejsce nie było byle jakie, bo darmowe piwo funduje w każdy czwartek studentom uczelnia - The London School of Economics (nie pytajcie jak stałam się nagle studentem;)). Pokażcie mi błagam w Polsce uczelnię, która studentów integruje zapraszając w środku tygodnia na kulturalne piwo! |
|
PRIMARK - tutejsza mekka zakupoholików. Przez chwilę powialo grozą, bo żadna z moich kart nie była akceptowana przez terminal. Ale na kasie kto? Polak! Od razu jakoś łatwiej i spokojniej udało się problem rozwiązać.
|
Londyn kryje w sobie tyle niezwykłych miejsc, że nie sposób wszystkie je zwiedzić
podczas kilkudniowej wycieczki. Chociaż należy zobaczyć to, co każdy przewodnik
stawia na pierwszym miejscu, tj Westminister, Big Ben, Pałac Buckingham czy National
Gallery, to warto spróbować poznać to miasto lepiej i zaglębić się w nie odrobinę.
Ja odkryłam Małą Wenecję. |
|
Tego miejsca nie można pominąć przy okazji pobytu w Londynie - Camden Town. Miejsce oderwane od rzeczywistości. Atmosfera nie z tej ziemi. Dzielnica, w ktorej skupionych jest
kilka wielkich targów, na których dosłownie mozna kupić wszytsko.
Rękodzieła, pamiątki, tekstylia, ubrania alternatywne, meble... Tu mieszają się wszystkie narodowości. Skosztować można rownież potraw z każdego zakątka świata. To najbardziej rozrywkowa dzielnica Londynu.
Udało mi się również spotkać prawdziwie angielskich gości weselnych. Tak właśnie sobie wyobrażałam rdzenne brytyjki w tym dniu :) Kobiety z krwi i kości. Duże, strojne i glośne!
|
Godziny maszerowania, dziesiątki kilometrów pokonane. Pogoda jak na zamówienie. Ja to mam szczęście.
|
Uchwycić pustą stację metra w centrum Londynu - bezcenne! |
|
Klasycznie na zakończenie budka telefoniczna bez której nie obejdzie się żadna fotorelacja z wyprawy do Londynu! Właściwie to żadna relacja nie ma bez niej sensu. |