Skoro tak niefortunnie się zdarzyło, że musiałam zostać w moim kołchozie dłużej, niż bym sobie tego życzyła, postanowiłam znaleźć w tym wszystkim choć odrobinę pozytywu, niech choć odrobinę będzie miło. Jak sie okazało - udało się! Generalnie musicie wiedzieć, że we wszystkim, dosłownie wszystkim można doszukiwać się pozytywnych aspektów. Ja tak robię. I życie wydaje się być lżejsze kiedy kieruję się tą zasadą.
Swoje pozytywy znalazłam conajmniej trzy:
Po pierwsze kiedy jestem już sama, wyłączam denne radio i włączam swoją ulubioną muzykę i to conajmniej trzykrotnie głośniej niż przyzwoitość w biurze nakazuje. Czasem nawet śpiewam. Kto samotnemu w biurze zabroni?
Po drugie, po godzinach czas leci jak oszalały, a moje skupienie jest o wiele silniejsze. To połączenie pozwala mi wykonać maksymalnie dużo zadań, w wydawałoby się krótkim czasie. Wydawałoby się, bo generalnie to długie godziny, a po powrocie do domu człowiek nadaje sie tylko do łóżka.
Po trzecie, jeżeli nie jesteś w biurze tak do końca sama, to jest to sprzyjający moment do porozmawiania z kimś, z kim na codzień kontaktu nie mamy. I są to inne rozmowy - jakieś takie fajniejsze.
Tyle. Spać. Jutro kolejne 12h!
środa, września 25, 2013
Praca po godzinach ma jednak zalety
środa, września 25, 2013
In my head