Znajdziemy się w damsko męskim świecie...

Przeczytasz trochę o kobietach, trochę o mężczyznach, o tym co nas łączy i dzieli! Mój punkt widzenia!

Jeżeli coś mnie w ciągu dnia zaciekawi - opiszę to!

Będę opisywać codzienne sytuacje, zwykłe rzeczy, ale z mojego punktu widzenia.

Tematy mody i urody nie będą Ci obce...

Pokażę Ci najnowsze trendy. Dowiesz się co jest modne i na topie w tym sezonie. Zadbam razem z Tobą o naszą urodę, pokażę co możesz robić, by czuć się wspaniale we własnym ciele.

Miej otwarty umysł..

Będę motywować, inspirować i pozytywnie Cię nakręcać każdego dnia. Taki mam plan!

sobota, marca 12, 2016

Lekcja uwodzenia - wszystkie małe dziewczynki marzą w dzieciństwie o byciu księżniczką. Większość nigdy z tego nie wyrasta!

Czasami wydaje mi się, że byłabym idealnym mężczyzną. Znam setki sposobów, by odzyskać zranioną kobietę, kolejną setkę na zdobycie tej od dawna upatrzonej, kolejne dwieście na przeprosiny i jeszcze parę ładnych setek, by podtrzymać ogień w związku i sprawić, by robiło jej się gorąco na myśl o Tobie.
Nie rozumiem dlaczego ja to ogarniam i przychodzi mi z taką lekkością, a Wam nie przejdzie przez myśl nawet ułamek z tego?

OK. Życie jest życie, a my nie żyjemy w bajce ani w komedii romantycznej, która zawsze kończy się happy endem jak wszyscy tańczą wokoło, a ona płacze ze wzruszenia jakiego to ma rycerza u boku.
Tylko prawda jest taka, że my kobiety oglądamy komedie romantyczne i każda w ukryciu pragnie, by chociaż raz właśnie stać się bohaterką jednej z nich. Chociaż na chwilę. I to jest coś, co musisz zapamiętać. 

My tego właśnie chcemy! Chcemy kuriera z kwiatami w biurze i nie dlatego, że jest dzień kobiet tyko dlatego, że jest zwykły dzień i data nic kompletnie nikomu nie mówi. 
Chcemy informacji, że w 15 minut mamy być gotowe, bo wyjeżdżamy. I niech się dzieje co chce! Chcemy byś przejmował inicjatywę i miał nad wszystkim kontrolę. A my wtedy chcemy być właśnie tymi małymi dziewczynkami z marzeniami o byciu księżniczką.

Chcemy, byś wiedząc, że musimy zostać do późna w biurze zrobił nam zakupy do lodówki i naszykował wannę pełną piany.

Wiesz co jeszcze lubimy? Wystroić się w najlepsze ciuchy, wypięknić i pójść na dobrą kolację do fajnej knajpy. Tylko nie chcemy się stroić do chińczyka za rogiem, lub pizzerii, w której jesteśmy co drugi tydzień...

Niezły banał co? Tylko dla Was nawet te banały to wyższa szkoła jazdy!

Czy rozumiesz w czym rzecz? To nie więcej jak to, że lubimy być zaskakiwane, lubimy małe niespodzianki, liściki i prezenciki. I w nosie mamy jak mówisz, że nie jesteś romantykiem, ale zawodowo dokręcasz poluzowany kran lub wiercisz dziurę w ścianie. To tylko na plus, ale czasem trzeba pokusić się na bycie tym "romantycznym bohaterem". I zapamiętaj słowo czasem - bo co za dużo to też nie zdrowo, i traci na swojej wyjątkowości.

A wiesz o co jeszcze w tym wszystkim chodzi? O to, że kobiety uwielbiają na swoich babskich spotkaniach opowiadać takie właśnie historie, jaki to ich mężczyzna jest troskliwy, pomysłowy i umie okazywać uczucia. No i teraz pomyśl... czy nie chciałbyś, by wianuszek ćwierkających przyjaciółek Twojej lubej powiedział słysząc o Twoich występach: "Ty to masz szczęście, zazdroszczę Ci takiego faceta. Mój jedyne na co się pokusi to na wyrzucenie śmieci bez proszenia o to dwa dni" --> tak, Tak to właśnie o Tobie. Wiem, że Twoje EGO najadłoby się tymi słowami do syta!

Przyjmij to do wiadomości, a w razie wątpliwości zapytaj pierwszej lepszej koleżanki. Kto lepiej zrozumie nas same, jak nie druga kobieta...?

I nic mnie nie obchodzi, że takie rzeczy nie są w Twoim stylu. W moim stylu nie są mecze w każdą środę, X-box co wieczór i budzić się w oparach whisky co weekend, ale jakoś to znoszę!


sobota, lutego 06, 2016

To jeszcze nie jest powód, by wrócić do Ex!

Wiem jakie to uczucie... w łóżku trudno znaleźć dla siebie miejsce, bo okazuje się, że zrobiło się go za dużo. Obiad je się ten sam przez trzy dni, a czwartego wyrzuca jeszcze pokaźną porcję. W domu każdego dnia wita Cię tylko cisza.

To uczucie może towarzyszyć Ci długo. Ale to nie jest jeszcze powód, by wierzyć, że to co jeszcze jakiś czas temu doprowadzało Cię do białej gorączki i spędzało sen z powiek dziś mogłabyś lekką ręką zaakceptować. Nie mogłabyś, uwierz. Zaufaj sobie i temu, że prawdopodobnie dziś wspominasz tylko te wspaniałe chwile Waszego związku. Wspaniałe, ale tak naprawdę nieliczne. Kiedy on np zjeździł pół miasta, by znaleźć ten smak lodów, o których wspomniałaś rano, że tak bardzo je lubisz, a nigdzie ich nie ma. Albo to, że w połowie dnia zerwał się z pracy, by przyjechać pod Twoje biuro tylko po to, by móc chwilę na Ciebie popatrzeć. Albo jak najpierw jechał rozpalić do domu kominek, by później dopiero jechać po Ciebie... byś nie marzła.

Tak, to wszystko piękne i ważne. Ale to tylko momenty, nieliczne wśród pozostałych siedmiu dni tygodnia. Wśród normalnie, leniwie płynących miesięcy i lat. Wśród tych dni kiedy musisz zrobić zakupy, odkurzyć mieszkanie, masz gorszy dzień lub kiedy jesteś zmęczona, albo chora. To jest właśnie to, co tak naprawdę rzeczywiste. To codzienność, do której wkradają się te piękne chwile. Ale to tylko chwile. I dziś tylko je pamiętasz. A co z resztą? 

Kiedy już musisz tak namiętnie analizować całą przeszłość, nie zapominaj właśnie o tej reszcie. Bo to ona stanowi 90% całości. To sedno tego, że dziś póki co jednym z czym się nie rozstajesz to pudełko chusteczek do nosa. Ale za chwilę zrozumiesz, że to zimne i puste dziś miejsce zarezerwowane jest tak naprawdę dla kogoś innego. I zawsze było.

Rozstania nie są łatwe. Nigdy nie były i nie będą. To moment, w którym znowu musisz wyjść do ludzi, by zacząć się spotykać i poznawać innych. Kiedy na nowo będziesz uczyć się tego, by potrafić się przed kimś otworzyć i na nowo zaufać. Ale to, mimo że wymaga czasu i pracy jest również ekscytujące. Teraz jesteś nową osobą. Stajesz przed otwartymi drzwiami, za którymi jest dokładnie to wszystko, co tylko sobie wymyślisz. Taki nowy mały start. 

Dziś jeszcze się tego boisz i masz ochotę uciec w te ramiona, które znasz i które wydają się takie bezpieczne. 
Ale uwierz, że jutro, no może po jutrze poznasz kogoś przy kim będziesz w końcu sobą i będziesz czuć, że tym razem nie poświęcasz siebie dla kogoś, nie naginasz się, nie starasz wpasować. Po prostu stoisz ramię w ramię obok kogoś na tym samych schodku, a nie dwa piętra niżej.




wtorek, sierpnia 25, 2015

To do Panów głównie ---> Każda jest do zdobycia!

Kobieta oczywiście.

Tak sobie ostatnio jechałam z przyjaciółką autem i rozprawiałyśmy o facetach jak to mamy w zwyczaju. I tak od słowa do słowa wyszło nam z tej rozmowy jednoznacznie, że jak chłop nie jest fujara ani jakiś wyjątkowy bliżej nieokreślony typ spod ciemnej gwiazdy to jak się odpowiednio zepnie, to swoje na pewno wychodzi. Oczywiście nie gwarantuję miłości po grobową deskę, ale przynajmniej tyle, by choć krótka satysfakcja z tej zabawy była.

Jakby nie było zadanie do najłatwiejszych nie należy, ale przecież nie o to chodzi, by przyjść, wziąć i temat zakończony. Albo co lepsze, by samo przyszło. Eee, nuda!

Pospolity okaz gatunku męskiego zazwyczaj odpuszcza właśnie wtedy kiedy jest najbliżej celu. Oczywiście on nie ma o tym pojęcia, bo babka udaje twardą i niedostępną tak samo teraz jak i na początku. Tak już mamy, mimo, że gdzieś głęboko w środku już zaczyna się tlić myśl.. a może jednak? Może wart grzechu? Tak się stara i widać, że mu zależy? Hę? 
No i to jest ten moment kiedy on przestaje dzwonić! Świetnie. 

Tak, wiem to trochę skomplikowane. Bycie wytrwałym i wykazywać zaangażowanie. Dzwonić nie za rzadko, ale też nie za często, by nie wyjść na natręta. Zdradzać zamiary, ale nie nazbyt nachalnie, by nie pomyślała, że jakiś nachalny świr. Być trochę niedostępnym i tajemniczym, ale nie na tyle, by sądziła, że ją olewasz. Wzbudzić zazdrość, ale bez przesady, by znowu nie było, że kręcisz z kilkoma na boku. Wychodzić z inicjatywą, komplementować, być kreatywnym, rzutkim, spontanicznym, rozważnym, czułym, twardym, spostrzegawczym, zabawnym, opiekuńczym, silnym, męskim, wrażliwym... i wszystko w odpowiednim momencie i nasileniu i dokładnie tak jak ona tego właśnie oczekuje.

No, to by było na tyle :)

Ale każda jest do zdobycia!

fot.: papilot.pl




niedziela, maja 24, 2015

No pewnie, że pracować w korpo jest najfajniej!

Fajnie bo:
  • Fajnie jak zasiądziesz do komputera o 8.00 to tylko niewyobrażalny skręt kiszek uświadamia Cię, że jest już 14.00 i warto byłoby coś zjeść.
  • Fajnie jak nie musisz jeść przy biurku.
  • Fajnie, że po jedzeniu nie masz zejścia i nie zasypiasz nad klawiaturą.
  • Fajnie jak w w tym samym czasie nie wchodzi tabun interesantów gadających jeden przez drugiego, zupełnie nie zwracających uwagi na to, że nitka spaghetti właśnie zwisa Ci z ust.
  • Fajnie, że jak odejdziesz od komputera i wrócisz za kwadrans, to odkopujesz się z maili kolejne 30 minut.
  • Fajnie jak masz w kalendarzu trzy spotkania jednocześnie i zawsze się dziwią, że nie było Cię na wszystkich.
  • Fajnie jak na większości spotkań zastanawiasz się po co w nich uczestniczysz; przecież tyle w tym czasie można zrobić, tyle telefonów można wykonać i odebrać, albo ile razy się wkurwić.
  • Fajnie, że wogóle większość spotkań to nie jest dyskusja z dupy.
  • Fajnie, że nigdy nie wiesz czy 25 stp które zapowiadała pogodynka to prawda, bo ty siedzisz w sweterku ze skostniałymi dłońmi od klimy.
  • Fajnie jak wogóle poczujesz tego dnia słońce.
  • Fajnie jak wogóle ogarniasz, która jest godzina i że ustawowo pracę kończysz 2 godziny temu.
  • Fajnie, że Ci płacą za nadgodziny.
  • Fajnie, że ktoś ci za to podziękuje.
  • Fajnie jest ciągle słuchać o naszym ważnym challenge, o tym, że deadline jest niestety krótki, ale to nasza wielka opportunity, aby improve nasze wyniki.
  • Fajnie jest słyszeć, że jesteś ważną częścią zespołu, że doceniają Twoje zaangażowanie i widzą potencjał.
  • Fajnie to słyszeć zawsze jak coś się wali.
  • Fajnie, że wszystko jest zawsze priorytetem.
  • Fajnie, że wszystko jest zawsze na wczoraj.
  • Fajnie, że aby coś załatwić musisz wypełnić 3 tabelki i wysłać zgłoszenie przez system.
  • Fajnie, że czekasz potem długie tygodnie.
  • Fajnie, że dostajesz odmowę, bo okazało się, że jedno pole jest nieuzupełnione.
  • Fajnie.
  • Fajnie, że jak planujesz urlop to dwa tygodnie przed siedzisz w robocie do zmroku.
  • Fajnie, że jak planujesz urlop to dwa tygodnie po siedzisz w robocie do zmroku.
  • Fajnie, że jak jesteś na urlopie to nie myślisz czy coś się właśnie nie wali.
  • Fajnie jest chodzić na urlop.
  • Fajnie, że już w niedziele wieczorem myślisz o poniedziałku.
  • Fajnie, że właśnie jest niedziela...

Zapomniałam o czymś fajnym?


fot.: tonyisabella.blogspot.com 

sobota, listopada 22, 2014

Opowiadanie. Bez happy endu.

Śliczna. Aniołek. Od dziecka tak o niej mówili.
Już w przedszkolu chłopcy zabiegali o jej uwagę. Jedni ciągnęli za włosy, a inni skradali całusy na przedszkolnym korytarzu.
W szkole podstawowej zawsze miała grono adoratorów w starszych klasach. W walentynki dostawała najwięcej kartek i liścików z wyznaniem miłości. W dzień kobiet zawsze dumnie wracała do domu z bukiecikiem tulipanów w dłoni. Miłe, ale nie robiło na niej żadnego wrażenia. Ona za wszelką cenę chciała biegać od chłopców szybciej i lepiej grać w kosza. Była ambitna i zawzięta więc zawsze osiągała swój cel. Mogła być ich najlepszym kumplem, tylko, że oni już wtedy widzieli w niej tyłek i cycki. Cycki, których wcale jeszcze wtedy nie miała.
W liceum rozkwitła. To chyba wtedy dopiero zaczęła tak naprawdę doceniać zainteresowanie chłopców. Umiała kokietować, delikatnie uwodzić. Nigdy nie była jednak nachalna. Skradała kolejne męskie serca swoim dziewczęcym wdziękiem i subtelnością.
Zachowywała dystans. Może to właśnie tak kręciło płeć przeciwną? Podkochiwała się w tamtym czasie w kilku chłopcach i czerpała niezrównaną przyjemność z przebywania z nimi. Niestety, gdy ów obiekt zaczynał jednoznacznie okazywać swoje zainteresowanie - wycofywała się szybko i bez zbędnych tłumaczeń. Lubiła zdobywać i to było najbardziej fascynujące w relacjach damsko-męskich na tamten czas. Kiedy osiągnęła kolejny cel, nie potrafiła się długo nim cieszyć. Jej zainteresowanie nim znikało jak bańka mydlana. 
To nie była kwestia wyrafinowania, raczej niedojrzałości. Niedojrzałości, do której miała zupełne prawo, bo przecież była nastolatką. 

Na studiach głównie podkochiwała się w wykładowcach. Imponowała jej ich dojrzałość i inteligencja. Bezpieczny obiekt do lokowania uczuć... bo nigdy się o nim niedowie, a wyobraźnia potrafi tworzyć bajeczne scenariusze.

Pierwszy raz zakochała się chyba dopiero w pracy. To był jej szef. Dyrektor. Dla niej to był kolejny bezpieczny port, bo morale miały dla niej ogromną wartość.
Cały jej bezpieczny plan runął kiedy on zaczął zabiegać o jej względy. Kierownik. A ona przecież podrzędna asystentka. To takie banalne: dyrektor i głupiutka asystenteczka. Odrzucała go długo tłumacząc się zasadami. Trwało to miesiącami. Tak długo, że było już za późno gdy zadecydowała, że jednak warto. Leczenie z tej niespełnionej miłości można liczyć w latach.

Niespodziewanie pojawiło się lekarstwo. Ukoiło ból, który w sekundę odszedł w zapomnienie. Dopiero teraz wpadła w tą "nastoletnią, szaleńczą miłość" - umówmy się, nastolatką już wtedy nie była. Pochłonęło ją do reszty. Straciła głowę...
Różowe okulary dość szybko spadły z jej nosa i zakończyły sielankę pozostawiając ją w morzu łez i niezliczoną ilością pytań, na które nigdy nie dostała odpowiedzi. 

Zaczęli pojawiać się kolejni mężczyźni, ale nigdy żaden z nich nie stał się dla niej już nikim tak wyjątkowym. Pojawiały się zauroczenia, chwilowe wzloty, ale szybko mijały.
Pochłonęła ją praca i robienie kariery. Długie wieczory spędzone przed komputerem, pracujące weekendy, służbowe telefony, częste wyjazdy. Ambicja i dążenie do perfekcji, które ujawniły się u niej już jako małej dziewczynki nigdy nie dały o sobie zapomnieć. Czuła, że chce być dobra, najlepsza. I dążyła do tego konsekwentnie zaliczając kolejne awanse.

Mężczyźni zawsze byli na drugim miejscu. Jako dodatek. Rozrywka na piątkowy wieczór. Wielu nie wytrzymywało i odchodziło wyrzucając jej, że nie jest zdolna do miłości i stworzenia jakiejkolwiek relacji. Ona była niewzruszona. Czuła, że ma jeszcze czas.

Spotkałam ją dziś. Elegancka starsza pani. Wieczory spędza sama. Przechadza się po domu z kieliszkiem wina nie mając do kogo otworzyć ust.








niedziela, lipca 27, 2014

Facet dupek

Facet dupek to przykre zjawisko. Przykre, ale niestety istnieje i jest to całkiem liczebna populacja.
Facet dupek może mieć wiele zalet. Może być inteligentny, zabawny, momentami szarmancki nawet uwodzicielski, ale mimo całego tego dobra pod skórą kryje dupka, który przysłania wszystko co ewentualnie dobre. 

Facet dupek to zło. Bo w facetach dupkach najczęściej się zakochujemy, często z nimi żyjemy, mieszkamy i - o zgrozo - rodzimy im dzieci!

Facet dupek przy dłuższym poznaniu okazuje się totalnym egoistą. Poza czubkiem własnego nosa i zaspokojeniem własnej przyjemności niewiele więcej dostrzega wokoło. Nawet kiedy robi coś wydawałoby się tylko dla Ciebie, to tak naprawdę robi to dla siebie. To tzw szykowanie gruntu. Jeżeli dziś wiezie Cię do mamusi przez pół miasta i nawet nie piśnie, że korki, że strata czasu, pieniędzy, że mecz właśnie jest w TV i co tam jeszcze to w najbliższą sobotę będzie Ci to wypominał, prosząc byś odebrała go z męskiej imprezy w nocy. Standard.

Facet dupek to mistrz manipulacji. Nawet nie wiesz jak się na niego złościć, bo potrafi tak odkręcić kota ogonem, że w pewnym momencie nie będziesz wiedziała o co się wkurzasz i robisz awanturę, a w kolejnym etapie wtajemniczenia weźmiesz winę na siebie i sama zaczniesz przepraszać. Mistrz!

Facet dupek jak nabroi to udaje, że nie nabroił. Jest milusiński, słodki i rozbrajający. Tak milusiński, że idzie zwymiotować od ilości głasków. Albo przyjmuje strategię: tego nie było. Zagaduje, podpytuje, planuje wieczór i robi wszystko, by ustabilizować sytuację i uciec od problemu. Facet dupek nie zna słowa przepraszam.

Facet dupek unika zobowiązań i zaangażowania. Unika również poważnych rozmów i trudnych tematów. Kiedy próbujesz, któryś z nich poruszyć zazwyczaj słyszysz: "Oj, Kotek! Co Ci po tej główce chodzi znowu. Chodź, przytul się i cieszmy się chwilą! Jest tak miło."
- Tiaaa...!

Skąd się wziął facet dupek? Ano wziął się od kobiety... miękkiej, dobrej, uległej, zakochanej! Fuck!
Kobieta faceta rozpuściła, a potem wypuściła w świat i tak oto ewoluował i musimy na takiego tracić czas i energię.



piątek, lipca 04, 2014

Lekcja uwodzenia - Kobiety nie lubią pytań

Wydawało mi się to dość oczywiste, ale jednak nie jest -  nie do końca i nie dla wszystkich.

Wiosna, lato i okres wakacyjny to idealny moment na wakacyjny romans, a może i zakochanie. Stroszymy piórka i wychodzimy na łowy. Oczywiście to takie niepisane łowy, bo przecież nikt nie szuka i każdy takie trywialne sprawy jak miłość ma w pompie. Aha. Ale ostrość i pole widzenia każdy ma jakby zwiększone.

Nie ważne. Ważne jest to, jak do sprawy podejść, by tego nie spartaczyć. Wydawać by się mogło, że skoro doszło do pierwszego spotkania to jest już nieźle. Jeżeli niewiasta później odpisuje na sms-y i odbiera telefon to zbliżasz się kawalerze do drugiej bazy. Brawo!

Chcesz kolejnego spotkania? Rozegraj to po męsku. Najgorsze co można usłyszeć od faceta to:
- Czy mógłbym zaproponować Ci kolejne spotkanie?
- Czy mógłbym zaproponować Ci kolację/kino?
Stary! Jak ja mam to czytać? Czy to już propozycja, czy jak? W takim tonie proponować możesz wszystko, nawet laskę pod palmą na rondzie de Gaulle'a.
Kobieta oczekuje konkretów, miejsca, daty i godziny. Proste. 

Jeżeli właśnie prasujesz koszulę na kolejne spotkanie to jestem bliska, by składać ci pisemne powinszowanie.

Przejdźmy do sedna. Jeżeli w planie macie lunch lub kolację nie pytaj jej na co ma ochotę, lub gdzie chce zjeść. Tak, tobie wydaje się, że jesteś uprzejmy i tym gestem szanujesz jej zdanie, a prawda jest taka, że kobieta rzadko kiedy wie co chce zjeść, a już na pewno nie wie gdzie.
Podsumowanie: nie pytaj - zawieź i posadź! Będzie się jej podobało.

Teraz sprawa najważniejsza. Pożegnanie. 
Najgorsze co można usłyszeć po udanym wieczorze, to:
- Czy mogę Cię pocałować? czasami stosowane w wersji bez pytajnika:
- Chciałbym Cię pocałować... - tu zawieszenie głosu i oczekiwanie..............
WTF? To już nie mieści się w ramach zasad dobrego wychowania... Nie ma. Zapomnij. Jeżeli chcesz ją pocałować... całuj! Nie pytaj! Całuj!

Jeżeli definitywnie planujesz się pogrążyć, na koniec jeszcze dwa dobijające pytania:
- Czy się jeszcze spotkamy?
- Czy mogę zadzwonić?

- NIE! ... i skasuj mój numer!

on na pewno o nic nie pytał


środa, czerwca 18, 2014

Nie chcę, ale i tak wstanę i zrobię... kiedyś

Weszłam do domu włócząc prawie nosem po podłodze. Zmęczona i może nawet trochę nie w sosie... ale to drugie muszę jeszcze zweryfikować. Jeszcze butów nie zdjęłam, a już komputer posmyrałam po touchpadzie, by zaliczyć stały rytuał: fejs, poczta, fejs. Wszystko to trwa 10 sekund, bo na fejsie od dawna wieje nudą, a na pocztę dostaję tylko SPAM.
Chciałoby się położyć i nic nie robić. Ale nie. Widzę te talerze na stole i te szklanki w zlewie i chociaż wmawiam sobie, że wcale nie muszę ich teraz sprzątnąć, że mogą tam jeszcze trochę postać to kiepsko mi idzie przekonywanie samej siebie. Im dłużej patrzę, tym więcej widzę. O! Lekko przyschnięte zielone badyle w doniczkach. No nie! Ale z drugiej strony przekąpać ich aż sześć to się zejdzie z 10 minut. Długo. Za długo jak na mój obecny stan. Czas mija, a mi się co raz bardziej nie chce.

Co robić? Rozsądnie byłoby wstać, ogarnąć wszystko i mieć z głowy. W sumie nie więcej jak kwadrans roboty. Szybko i po bólu. Ale ciało ani drgnie, nic się nie słucha.

Matko, jeszcze żelazko stoi do schowania i trzy bluzki rozrzucone podczas porannego szału kompletowania garderoby! Nie zdzierżę...

...ale się nie położę, ale też nie wstanę i nie ogarnę.
Pójdę do sklepu, a może po powrocie coś się zmieni i mi się zachce bardziej.



Siedzę...


i cholera widzę!

sobota, czerwca 14, 2014

Ognia trzeba pilnować

Lubię te chwile tuż po tym jak poznaję nową osobę. Jest fascynacja, może nawet zauroczenie, a wszystko to okraszone niepewnością. Niepewnością, do czego to wszystko prowadzi i co z tego wyjdzie. Jest dreszczyk, są motyle, jest dobrze!

Są urocze wymiany SMS trwające do rana. Niespodziewane telefony, by tylko powiedzieć ci krótkie dzień dobry o poranku. Co bardziej romantyczni i pomysłowi zostawiają karteczki w Twoich ubraniach, albo przesyłają graficzne wiadomości on-line. Pojawiają się niespodziewanie tylko po to, by skraść Twój pocałunek i odjechać. Pomysłów na spędzenie wspólnie czasu zawsze mają bez liku i każda ciekawsza od poprzedniej.
Budzisz się i zasypiasz z uśmiechem na ustach, a nawet najbardziej irytujące sytuacje dnia codziennego nie są w stanie wyprowadzić cię z równowagi.

Czas błogo mija, a ty czujesz się bezpiecznie w tej relacji. Kiedy tylko zdążysz sobie pomyśleć, że trafiłaś na ideał, mężczyznę swojego życia, nagle węzeł delikatnie zaczyna się luzować i coś zaczyna zgrzytać. Facet jakby miał mniej czasu, mniej pomysłów, jego kreatywność i energia jakby zostały uśpione i wyciszone. Pojawia się mniej chęci, mniej romantyzmu i tej opiekuńczości, którą tak cię ujął? Czyżby poczuł, że już ma Cię w garści?

Królewicz na białym koniu nagle traci po woli w twoich oczach i konia i koronę, którą nosił.

Dlaczego? Bo ognia trzeba pilnować. Pielęgnować. Doglądać. Codziennie. Z tą myślą zasypiać i budzić się, a w ciągu dnia choćby drobiazgiem podsycać. Tak, by nie zgasł.



niedziela, maja 18, 2014

Lecim na Szczecin!

Szczecin. Miasto, do którego gdybym nie musiała to nigdy bym się prawdopodobnie nie wybrała. Na szczęście nadarzyła się wspaniała okoliczność, by połączyć obowiązki z przyjemnością. Z blisko 30 lokalizacji, które mogłam wybrać na wyjazd służbowy, zdecydowałam się na miejsce najmniej oczywiste i najdalsze. Witamy w Szczecinie.

Godzina lotu i jestem 600 km od domu. Już wiem, że to miasto najtańszych taksówek - każda przejażdżka to rachunek na 7-12 zł. Za każdym razem miałam wyrzuty sumienia, że fatyguję kierowców byle kursem. Chociaż jak uzbierać większy rachunek, gdy na dzień dobry licznik wskazuje 3 zł, a nie warszawskie 8 zł!
Drugie spostrzeżenie to niezliczona ilość Żabek - te sklepy to plaga, wysyp. Nie ma możliwości, by obracając się wokół własnej osi nie dostrzec choćby jednej.

Jest zielono. Bardzo. Jest spokojnie. Czas jakby płynął mi tu wolniej. Mimo tego, że nie jestem tu na wakacjach a w pracy, to czuję, że odpoczywam. Miasto zwiedzam głównie z buta, dlatego po drugim dniu mam takie zakwasy, że rano ciężko mi ustać z bólu na nogach. Lubię ten ból. Nagle człowiek orientuje się, że mimo iż wydaje mu się, że codziennie ćwiczy i robi coś dla ciała, to jest to wciąż za mało.

A, i co jeszcze... ja tu ciągle chodzę głodna. To chyba to powietrze. Jesz i jesz i wciąż ci mało. A jak się najesz, to chwilę pochodzisz i łapie cię ssanie nie do opanowania. Złapałam cykl dwugodzinny. Jak niemowlę. A może to dlatego, że rano czuć w powietrzu czekoladą? Hm?

Kupiłam gazetę i przeczytałam całą. Ostatnie, które nabyłam potrafiły przeleżeć kilka dni nietknięte. Później przestałam je kupować. Siedziałam godzinę nad Odrą i gapiłam się w wodę. Potem gapiłam się na ulicę. Potem w drzewa. Nie robiłam przy tym nic. 
Malowałam paznokcie co drugi dzień. Miałam na to czas. Poznawałam ludzi. Sporo. Ale o tym w innym poście, bo jak się okazało podróżowanie w samotności nie ma nic wspólnego z byciem rzeczywiście samym ;-)

Okazało się nawet, że klimat mi służy, bo odmłodniałam. Naprawiłam zerwany ponad miesiąc temu łańcuszek z 50% zniżką, bo facet wziął mnie za studentkę. Postanowiłam nie wyprowadzać go z błędu, a po dłuższej rozmowie chciał mnie zatrudnić jako hostessę! Cudowne miasto - praca chodzi za tobą, a nie ty za pracą!



Kiedy w stolicy doczekamy się podobnie zagospodarowanego wybrzeża...
Miodzio.

MIX


środa, maja 14, 2014

Czasy się zmieniają, kobiety też zaliczają

Dziwię się, że wciąż jeszcze powstają artykuły, w których pisze się o kobiecej seksualności w tonie, który nawołuje nas do wyzwolenia, dążenia do porzucenia jakiegoś wstydu, do swobodnego podejścia do naszych pragnień i tym podobne eksklamacje. WTF? Czy faktycznie tak jest, że kobiety wciąż wierzą w te bzdury, że seks służy tylko zaspokajaniu potrzeb mężczyzn, płodzeniu potomstwa, że masturbacja jest fe, a wibrator to diabelskie urządzenie? Mam wrażenie, że już od dawna mamy pełną świadomość co z czym się je i co do czego służy oraz w jaki sposób czerpać i dostarczać sobie przyjemności. Jesteśmy wolne, żyjemy w nowoczesnym świecie i świetnie sobie ze wszystkim radzimy. Kto zatem wymyśla te treści?

Nie tylko mężczyzna ma prawo wykonać telefon do kobiety, by umówić się na niezobowiązującą randkę ze śniadaniem. W spisie naszych kontaktów zawsze znajdzie się pozycja, pod którą kryje się miły kolega, który chętnie wpadnie wieczorem zaproszony na lampkę wina. Dobrze się z nim rozmawia, ale jeszcze lepiej gdy rozmawiać nie trzeba. Po wszystkim on wychodzi i możecie tygodniami się nie odzywać do siebie bez wyrzutów sumienia... a potem znowu sięgasz po słuchawkę.

Rano zadzwoniła do mnie koleżanka, już pierwsze jej słowa zdradziły pewną ekscytację w głosie. Nie pomyliłam się. Właśnie wyszła od mężczyzny po wspólnie spędzonej nocy. Faceta poznała kilka godzin wcześniej. Zaiskrzyło i wylądowali wspólnie w pościeli. Zareagowałam entuzjastycznie, chociaż ona była trochę zmieszana, bo o poranku uaktywniły się wątpliwości i wyrzuty sumienia. Dlaczego? Spytałam czy było fajnie - było. Czy facet był dobry - był. Zabezpieczyliście się? Tak. To nad czym się zastanawiać? Jesteś dorosła? Tak. Miałaś na to ochotę? Tak. To skąd u licha te wątpliwości? No nie wiem. To jak nie wiesz, to się ich pozbądź. OK. Jak powiedziała, tak też uczyniła. Uff.

Potem jeszcze raz coś cicho przebąknęła, że chyba wyszła na łatwą. Ty? A dlaczego nie on, zasugerowałam. Pomogło.


piątek, maja 09, 2014

Prawie uśmierciłam swoje dziecko!

Codziennie chciałam tu wrócić. Siadałam wieczorem z drinkiem, siadałam rano z kawą w dłoni i zastanawiałam się co napisać. Brałam prysznic, jechałam autem, siedziałam w pracy, byłam na zakupach i podczas każdej z tych czynności myślałam o blogu, który pozostawiłam. Zastanawiałam się, co do cholery się stało, że motywacja spadła, tematy się ulotniły, a każdy kolejny pomysł na wpis wydawał się nie dość dobry. Do dziś tego nie wiem, ale nie mam już czasu, by dłużej się nad tym zastanawiać. Wracam. 








sobota, kwietnia 05, 2014

W łóżku z jego byłą...

Ostatnio wpadła do mnie kumpela i od progu zaczęła opowiadać, że jakaś Grażynka zamieściła w sieci zdjęcia z jakiejś sesji i jak się okazuje jest zajebistą laską i do tego ma firmę, która co raz lepiej radzi sobie na rynku. Czekaj, czekaj! Kim do cholery jest Grażynka??? Jak się okazało to jego była! 
Potem opowiada mi ze szczegółami jak wygląda, w jakich miejscach się bawi, gdzie była na wakacjach i nawet których znajomych mają wspólnych. Obłęd!

Majka (moja przyjaciółka) z Witkiem spotykają się od kilku miesięcy, ale ona do ich związku zaprosiła jeszcze Grażynkę i tak żyją sobie w trójkącie. Ok, facet ją kochał, tworzyli udany związek, może nawet mieli wspólne plany na przyszłość... i tak Twój facet prawdy Ci nigdy nie powie, bo kobiety są na tyle durne, by później roztrząsać wszystko miesiącami, a nawet latami porównując się do ów byłej. 
Ważne, że jest z Tobą i że nie daje Ci powodów do tego, byś o byłą miała być zazdrosna, lub miała czuć się niepewnie w związku z jego uczuciem. No chyba, że jest inaczej?

Majka opowiadała, że znalazła w jego łazience krem do rąk i myśląc, że to jego powiedziała, że zupełnym przypadkiem ma jej ulubiony kosmetyk. Okazało się, że to owszem jest ulubiony kosmetyk, ale Grażynki! Od tamtego momentu już nigdy Majka nie kupiła tego kremu!

Podobnych sytuacji miała wiele. Jak zapraszał ją do restauracji zastanawiała się czy to ta sama, którą odwiedzali z Grażynką. Jak dostawała od niego prezenty również przechodziło jej przez myśl czy nie obdarowuje jej podobnymi rzeczami. Jak raz dostała od niego trzy suche badyle na dzień kobiet to myślała, czy swojej byłej nie fundował przypadkiem pięknych bukietów róż? I tak jest ze wszystkim...

Jednak największy problem ma z łóżkiem. Pierwsza wspólna noc u niego, a Majka zamiast skupić się na przyjemnościach myślała o tym, że jeszcze nie dawno baraszkowała tu Grażynka!

Teraz mają razem zamieszkać i Majka nie wie jak poradzi sobie ze świadomością, że ona była tu pierwsza. Spała w tym łóżku, brała prysznic w tej łazience i gotowała w tej samej kuchni.

Prawda jest taka, że każdy w życiu kogoś kochał, najprawdopodobniej z kimś przed nami był. Każdy czegoś się obawia i każdy ma zarówno jakieś lęki jak i pragnienia.

Moja rada, to po pierwsze porzucić szpiegostwo, a druga to na wspólny start wymienić łóżko. Kupcie nowe, które będzie tylko Wasze i przynajmniej w nim na pewno nie będziesz spała w oparach byłej!


(fot.: http://karlmannlegur.tumblr.com/)


(fot.: http://sunflowers-andsunsets.tumblr.com)

(* imiona oczywiście zmyślone:))







niedziela, marca 16, 2014

Ameryka musi być piękna

Produkcje amerykańskie mnie zachwycają. USA kreuje naprawdę fantastyczny świat, w którym chciałabym się znaleźć.

Życie byłoby praktycznie idealne:
- pasta do zębów nigdy nie spływałaby mi na brodę i nie musiałabym po myciu płukać ust. Przetarłabym tylko twarz ręcznikiem, a resztę chyba... połknęła, przynajmniej tak wynika z obrazu.
- o poranku namiętnie całowałabym swojego partnera. Zawsze budziłabym się ze świeżym oddechem, czysta, świeża i napalona.
- wieczory z przyjaciółkami spędzałabym na wojnach na poduszki, nakładając maseczki z ogórków siedząc przy komedii romantycznej i malując paznokcie. Zawsze mamy na sobie wtedy tylko bieliznę lub jakieś zwiewne koszulki.
- z zakupów wracałabym z dziesiątkami nowych ciuchów, obwieszona papierowymi torbami luksusowych marek
- z gracją i wrodzonym wdziękiem biegałabym w szpilkach bez cienia zagrożenia upadkiem czy choćby zadyszką
- w godzinach pracy załatwiałabym fryzjera, siłownię, lunch z przyjaciółkami, a co miesiąc na konto wpływałabym mi pokaźna sumka, za którą mogłabym utrzymać mój wielki apartament i serwować sobie wszystkie te codzienne rozrywki
- chodziłabym po domu w szpilkach i obcisłej sukience. Oczywiście nie mówię o sytuacji kiedy np. przyjmuję gości. Mam na myśli raczej moment kiedy najzwyczajniej jestem w domu. Nie! Przecież ja nigdy nie bywałabym w domu tak po prostu, bez celu. Moje życie zawsze wypełnione byłoby po brzegi.
- płakałabym tylko jedną, powolnie spływającą łzą po policzku. Nigdy nie rozmazałby mi się makijaż, a oczy nie zrobiłyby się czerwone. Otarłabym ją jednym ruchem, odwróciła się w stronę rozmówcy i udawała, że ta chwila słabości nigdy nie miała miejsca.
- nie sikałabym, nie mówiąc już o dłuższych czynnościach
- gotowałabym i dziwnym zbiegiem okoliczności nigdy nie miałabym później zmywania w kuchni
- za wszystko zawsze płaciłabym gotówką, a do tego nie zaglądając do portfela zawsze wyjmowałabym sumę, którą muszę akurat zapłacić
- papierosy paliłabym tylko po seksie, lub w sytuacji stresowej. W żadnym innym momencie na palenie nie miałabym ochoty.
- taksówkę łapałabym w pierwszych 5 sekundach jak tylko pojawiłaby się myśl, że jej potrzebuję
- wszyscy mężczyźni wokół mnie byliby wysocy i przystojni
- randka pod gołym niebem zawsze odbywałaby się podczas pełni księżyca
- wszystkie kłótnie z partnerem kończyłyby się natychmiast namiętnym pocałunkiem i figlami w łóżku
- nie wspominam już o pełnym makijażu po przebudzeniu i pięknie ułożonych włosach. Nawet jak zasnęłabym w makijażu to rano obudziłabym się wygnieciona i rozczochrana. Swoją drogą moja cera na pewno nie wyglądałaby tak nieskazitelnie gdybym nie robiła wieczornego demakijażu.

Zachwycające, czyż nie? Zapomniałam o czymś?





wtorek, marca 11, 2014

Gdzie ona jest? Odeszła. Czy wróci?

Byłam przekonana, że kiedy zamieszkam sama, ogarnę swoją przestrzeń i będę miała tyle spokoju ile zapragnę, to wpisy na blogu zaczną być bardziej systematyczne i uporządkowane. Nie mogłam mylić się bardziej. Porządek i harmonia, która mnie otacza zdusiła wenę. Po prostu odeszła. Pojawia się czasami, ale w najmniej oczekiwanym momencie. Zazwyczaj w takich chwilach kiedy nie mam możliwości, by zapisać daną myśl. Obiecuję sobie wtedy, że na pewno ją zapamiętam i zanotuję jak tylko znajdę odpowiednią chwilę. Bzdura. Nigdy nie udało mi się donosić weny.

Cierpliwości, ona wróci. Na pewno. Kiedyś...

fot.: ryjbuk.pl