czwartek, listopada 21, 2013

Rozterki przechodnia

Wracając do domu zastanawialam się czym Was dzisiaj uraczyć.
Myślałam, że może znów wydumam coś mądrego w temacie relacji damsko męskich, i że przyczepię się do jakiś męskich tanich zagrywek i grzeszków. A może tym razem lepiej byłoby skupić się na kobietach, które nie ustępują mężczyznom ani na krok i również swoje mają na sumieniu.

O tej godzinie tramwaje są prawie puste, a droga która prowadzi mnie do domu totalnie odludniona. Było ciemno i cicho. Idealne warunki na krótki wewnętrzny dialog i namysł. 

Wertowałam w pośpiechu zakamarki głowy układając treść na post, ale coś mnie rozproszyło... I tak zamiast kolejnych rozważań egzystencjonalnych dziś napiszę zupełnie o czymś innym. Wlaściwie to rzucam luźną myśl, na którą może uda mi się z Waszą pomocą znaleźć odpowiedź.

A więc...

... szłam jak zazwyczaj okolicami parku Kotańskiego. Jak już mówiłam o tej godzinie nie jest łatwo spotkać tam kogolwiek. Jest cicho, ciemno i generalnie mało przyjemnie. Z jednej strony park, z drugiej tory i jakieś głównie opustoszałe ogródki działkowe. Nawet palące sie latarnie to nieczęsty widok, bo okoliczna młodzież lubi trenować rzuty do celu. 
I tak idąc zamyślona dość żwawym krokiem dojrzałam na ławce... czarną torbę. Nie była to reklamówka. To taka męska torba na ramię. Stała (bo raczej nie leżała) na krawędzi ławki. Szybko zwizualizowalam sobie ewentualnego posiadacza takiej torby. Nie podejrzewam żadnego drobnego pijaczka. Oni swoje skarby noszą w siatkach, albo upchane po kieszeniach. Ta, wyglądała raczej na własność kogoś bardziej cywilizowanego. Może jakiś pan okolo 60-tki? Zbystrzałam i szybko rozejrzałam się wokół, czy właściciel np nie udał się na stronę korzystając ze sprzyjającej ku temu infrastruktury. Nie znalazłam potencjalnego kandydata. Wyostrzyłam słuch, by może jakiś dźwięk zdradził mi czyjąś obecność. Również nic. Totalna cisza. 


Ale ok, to najmniej ważne.

Teraz w mojej głowie - burza mysli. Co robić...
Zadzwonić np po straż miejską? Czy oni wogóle sie takimi sprawami zajmują? Bo może to ładunek wybuchowy jest (:)), albo wziąć torbę i zanieść do stróżówki parku? Ale jak wezmę, a okaże się, że właściciel ów przedmiotu wróci za chwilę to na bank nie pomyśli, że ją ktoś do nich zaniósł! Zajrzeć do środka i postarać się rozszyfrować do kogo może należeć? O nie! A jakby mi wyskoczył jakiś z krzaków i zrobił awanturę, albo co lepsze dał w łeb?
Potem pomyślałam, że może w środku jest milion i za znaleźne ktoś odpaliłby mi ładny procent? :)

Jakby nie było, nie zrobiłam nic. Odeszłam z moimi myślami, które do teraz nie dają mi spokoju. Może tam naprawdę były ważne dokumenty, przedmioty, a jakiś łapserdak jeden z drugim zawinęli torbę nie zastanawiając się zbyt wiele i teraz piją browara pod klatką za znalezione w portfelu 20 zł, a całą - prawdopodobnie o wiele bardziej wartościową - resztę zutylizowali w pobliskim koszu?

Już się nie dowiem.


fot. fotoblog.pl