Umiejętności zakupowe wyssałam z mlekiem matki - tak twierdziłam, aż do dziś!
Galerie handlowe nie mają dla mnie tajemnic. Między wieszakami poruszam się zwinnie niczym gazela przmierzająca bezleśne, pustynne tereny. Źrenice automatycznie powiekszają się, oko bystrzeje, a kąt widzenia zyskuje instynktownie kilka dodatkowych stopni. Rzucam spojrzenie i momentalnie wyłapuje perełki na których warto zawiesić oko na dlużej.
Tak. Tak właśnie wyglądam, kiedy idę za potrzebą nowej sukienki, albo pary butów. Jestem w swoim żywiole.
Dopiero dziś uświadomiłam sobie, że istnieją tereny przeze mnie nie odkryte, dzikie i zupełnie mi obce.
Pierś do przodu, głowa do góry i wkraczam w świat Liroy Merlin. Wyjmuję ściągę z kieszeni i czytam punkt po punkcie. A tam np:
1. Grunt szczepny
2. Kształtki pod zaciskarkę
3. Uklad zapłonowy
Chwilę stoję jak sierota zastanawiając się, w którą stronę pójść. Intuicja mnie nie zawiodła i po kilku minutach odnalazłam coś, co pasowałoby do opisu wspomnianego gruntu szczepnego. Nie chcąc popełnić błędu, proszę o pomoc pana z obsługi. Całe szczęście, że kręci się ich tam wielu, a widok samotnej kobiety, która wygląda na zagubioną, lekko zdezorientowaną i nie mającą większego pojęcia o tym na co patrzy utwierdza ich w przekonaniu, że trzeba iść takiej na ratunek...
- Przepraszam, czy moge prosić pana o pomóc?
- Naturalnie... - widziałam ten uśmiech a raczej uśmieszek pod nosem. Pewnie przeczuwał, że może być wesoło.
- poszukuję gruntu szczepnego - odparłam zdecydowanie i pewnym głosem
- Właśnie pani przed nimi stoi - nie dość, że nie wiem o co pytam to jeszcze nie umiem doczytać etykiety.
- Ale czy to na pewno ....? Mój Magik napisał ciut inaczej... - jest lepiej, nie dość, że nie wiem o co pytam, nie umiem doczytac etykiety to jeszcze podważam jego kompetencje. Brawo!
- A do czego to ma być dokładnie?
- ......... - i to był ten moment długiej ciszy, potem klasycznie zatrzepotałam rzęsami, dorzuciłam pół uśmiech, uniosłam lewą brew i bezradnie wydukałam: nie wiem ?!
W momencie kiedy zrobiło mi się najgłupiej na świecie, zdałam sobie sprawę ze swojej beznadziejności, totalnej niewiedzy, a do tego doszła świadomość, że jestem tą blondynką z dowcipów, miły pan nie dawał za wygraną i kontynuował. Zajęta byłam dośc mocno analizą swojej nieporadności i przeszukiwaniem zakamarków pamięci w poszukiwaniu jakiegoś tropu, który pozwoli mi wybrnąć z tej sytuacji kiedy nagle dotarły do mnie jego słowa, a brzmiały mniej więcej tak:
- ... (coś tam, coś tam) głębokiej penetracji?
A teraz wyobraźcie sobie moją minę, wybałuszone oczy, z przerażeniem, zdziwieniem, albo lekkim niedowierzaniem wypowiedziane:
- Słuuuuuucham? - tutaj też trzepotałam rzęsami - nie było wyjścia.
Teraz pan się zmieszał i spokojnie powtórzył:
- No... impregnat gruntujący głęboko penetrujący, np Atlas?
Aaaacha. Wzięłam i wyszłam. Takie zakupy, to żadna frajda.
Odrobina inspiracji :)
Odrobina inspiracji :)