Szybko przyzwyczaiłam się do wakacyjnego trybu dnia i wiem, że z trudem będzie mi wrocić do rzeczywistości, która tak barwna niestety nie jest.
Thassos jest najbardziej żyzną wyspą ze wszystkich na morzu egejskim. Bez wątpienia to widać gołym okiem. Gdyby znaleźć się tutaj bez pieniędzy na pewno z głodu człowiek by nie zginął. Uprawiając małą kradzież ogródkową najeść można się do syta. Warzywa i owoce napradę wygladają imponująco.
Pomidor nie jest zwykłym pomidorem, jaki znamy z babcinego ogródka, a winogrona to nie są te, które porastają nasz działkowy taras. Tu wszystko jest wielkie i dorodne.
Arbuzy są bardziej słodkie niż gdziekolwiek indziej, a pomarańcze bardziej soczyste.
Dodatkowo wszechobecne gaje oliwne oraz lasy piniowe, które porastają całą wyspę.
Mieszkańcy zajmują się głównie hodowlą oraz rybołówstwem dlatego grzechcem byłoby nie spróbować tutejszych ryb, owoców morza ograz jagnięciny.
Mimo tego, że nie odpusciłam sobie treningu nawet na jeden dzień, to czuję, że po takich kulinarnych uniesieniach i doznaniach smakowych będę musiała odrobine wyciszyć i uspokoić swoje rozkręcone kubki smakowe.
To jest sluszny rozmiar ośmiornicy, a nie to co podają zazwyczaj w naszych restauracjach: małe, gumowe i bez wyrazu :) |
Świadomość, że wszytskie warzywa i owoce, które jem wyrosły na tej ziemi, w większości nawet w ogródku hotelowym lub restauracyjnym sprawia, że jedzenie smakuje po stokroć lepiej! |
Thassos słynie również z wina, które okrzyknięte zostało jednym z najlepszych z win greckich. Nie mam wątpliwości, jeżeli powstaje z tych winogron. |
Kolejne ogrodowe rewelacje. Papryka i granatay. |