Zapewne nie pamiętacie mojego zeszłorocznego entuzjazmu po pierwszym razie kiedy uczestniczyłam w czterodniowym festiwalu muzycznym w Gdyni. Już wtedy wiedziałam i zapowiedziałam, że w tym roku również się tu pojawię. I słowa dotrzymałam.
Ostatnie lata to głównie burze, deszcze i błoto po kostki. Bałam się, że i tym razem tradycja może nie dać za wygraną. Na szczęście się myliłam. Lampa z nieba!
Pierwsze do czego muszę sie przyznać to to, że patrząc na line-up tegorocznego festiwalu znajome mi było moze 15% wykonawców. Niestety. Być może świadczy to o mojej pewnej ignorancji muzycznej, ale nie zrażam się tym, bo od czego jest internet i YT? Właśnie od tego, by szybko ich wszystkich poznać ;)
Cztery dni koncertów to blisko setka wykonawców, pokazy mody, kino, teatr i design. Wszystko skupione w jednym miejscu. Prawdziwa gratka, każdy znajdzie miejsce dla siebie!
Jako urodzony obserwator chłonęłam tą specyficzną atmosferę. Festiwal przyciąga określoną grupę odbiorców. Specyficzni, wyluzowani, ze sprecyzowanym gustem muzycznym, ciekawi, otwarci. Takie sprawiają wrażenie.
Co więcej? Poznałam nowy trend panujący wśród mężczyzn, który nie do końca rozumiem i nie do końca mi sie podoba, ale zwraca uwagę i znalazł już wielu zwolenników. Mianowicie - broda! WTF? Młodzi, właściwie chłopcy, a broda dłuższa niż wlosy na głowie. Swoją drogą w koncu przekonałam się, że jednak istnieją panowie, którzy już wyrośli z jeżyka i maszynkę z trymerem odłożyli na bok. Niechlujnie zarzucone grzywki rządzą! Nawet mi się podoba!
Na Open'erze po raz pierwszy zobaczylam czym jest silent disco! Kilkadziesiąt osób tańczących ze sluchawkami na głowie. Ty nie słyszysz nic. Dowiesz sie dopiero wtedy, kiedy zechcesz dołączyć! Bardzo pozytywne!
Zwróciłam uwagę również na bardzo duży nacisk kładziony na ekologię. Tysiące, a nawet pewnie setki tysięcy plastikowych kubków na miejscu były utylizowane. Wzrasta świadomość wagi i znaczenia dbania o środowisko. Trzy lata temu Open`er Festival otrzymał międzynarodową nagrodę Green’n’Clean Award, która wyróżnia wyłącznie festiwale przyjazne środowisku.
fot. Tomek Kasmiński |
Ogólnie w powietrzu unosiła się pozytywna aura, ale to może po części była aura związana z wszechobecną wonią konopii! W pełni kulturalna zabawa!
Czas umilał nam i pragnienie gasil Desperados, bo Heineken był nie do przepicia w nadmiarze. A u mnie nadmiar to 2 :d |