niedziela, stycznia 19, 2014

Tańczę solo!

Kiedy dana rzecz zależy tylko ode mnie, to wszystko jest w porządku. W takich sytuacjach doskonale wiem, że jeżeli coś mi sie uda to mogę sobie pogratulować i zafundować podwójną bitą śmietanę do kawy w nagrodę. Jeżeli dam ciała to tylko na własne życzenie. Wszystko to kwestia mojej motywacji, zaangażowania i starań włożonych w dane przedsięwzięcie.


Gorzej, jeżeli do pełni mojego zadowolenia i satysfakcji potrzebne są chęci tej drugiej osoby, a ona niestety nie chce współpracować. Moje wszelkie próby i starania idą na marne, a jakiekolwiek porozumienie wydaje sie być niemożliwe. Czuję, że nie mam nad pewnymi rzeczami kontroli, żadnego wpływu. To uczucie mnie denerwuje, frustruje, ale momentami również poprostu dobija. 

Każdy chciałby na swoim konce odnotowywać tylko sukcesy.

Podobno do tanga potrzeba dwojga, dlatego już wiem, dlaczego na parkiecie wolę tańczyć solo. 

Tak, jestem typem perfekcjonisty, a dodatkowo natura wrażliwca każe mi mocno przejmować się każdą, jedną porażką. Słowa tkwią we mnie i uwierają bardzo długo zmuszając do niekończącej się analizy. Wracają tyle razy, że już sama nie wiem jak brzmiały w pierwotnej formie. 

Szukam recepty jak odpuścić i wrzucić na luz.