Kolejne odkrycie dotyczące urządzania mieszkania za mną: terminy nie istnieją, albo są bardzo płynne.
Śnilo mi się, że rano wstałam, wyjrzałam przez moje gigantyczne okno, omiotlam wzrokiem pół Warszawy, a potem na balkonie napiłam się kawy opierając nogi o barierkę. Tylko, że to niestety był tylko sen.
W rzeczywistości nie mam łóżka, nie mam kuchni, a na balkonie leży śnieg! Jedyne co jest, to wielkie okna i ten widok! Dobre i to.
Mam wrażenie, że od dłuższego czasu, gdy ktoś zadaje mi pytanie "kiedy się wprowadzasz?", ja odpowiadam "za tydzień". Tygodni mineło już wiele, a ja wciąż wszystkim mówię "za tydzień". Za każdym razem wydaje mi się to bardzo realnym terminem, aż do momentu gdy nie zadzwoni Magik i nie powie, że "Pani Marto, majstrzy dwa dni nie będą pracować, bo jeden ma tragedię w rodzinie", potem dzwonią ze sklepu, że musili na kilka dni wyłączyć piec hartowniczy (nie wiem czy tak on się na pewno nazywa) i na zamówienie będzie trzeba kilka dni dłużej poczekać.. Nawet sklepy internetowe mnie oszukują i najpierw piszą, że dostawa w 24h, a po złożeniu zamówienia dzwonią i mówią, że "potrwa to 2-3 dni, bo akurat tego sprzętu nie mamy w chwili obecnej na magazynie".
Wszystko miało być już teraz, zaraz, za chwilę, bez opóźnień, na czas. Najszybsze, najsprawniejsze, od ręki - acha! Na pewno! Takimi tekstami to oni ich, ale nie mnie!
Spoko, za tydzień sie wprowadzam :)
Kolejna dawka inspiracji wnętrzarskich:
pics.:
www.myidealhome.com
www.pinterest.com
www.myworldapart.com