wtorek, listopada 05, 2013

Problemotwórcza histeryczka

Nie dziwi mnie, że rzadko kiedy definiując kobiety używa się już tylko określeń typu: emocjonalna, wrażliwa, przeczulona...

Nie. Nasz piękny, wyjątkowo uzdolniony gatunek zawsze musi pójść o krok dalej. Przez tą nadgorliwość dziś przylgnęła do nas niechlubna łatka rozchwianych emocjonalnie histeryczek, lamentujących, szukających dziury w całym zrzęd!

Cała rozkoszna subtelność i swoista uczuciowość ustąpiła miejsca wszechogarniającej panice, ciągłej podejżliwości, niekończącemu się poruszeniu, co w efekcie prowadzi do permanentnego stresu i lęku, które dążą w kierunku istnej psychozy. Bo nie wiem jak inaczej to nazwać.

Znajdujemy sobie taki mały haczyk, zupelnie malutki, prawie nieistniejący. Ale jak już go mamy, to zaczyna się zabawa (dla nas zabawa, a dla niego piekło). Zaczynamy drążyć, wiercić, rozprawiać, debatować. Najpierw dialog prowadzimy solo, taki wewnętrzny, calkiem niegroźny. Kiedy już wykiełkuje w nas do odpowiedniego rozmiaru, toczymy naszą problemtyczną kulę z przyjaciółkami. Angażujemy po drodze wszystkich, którzy choć przez chwilę wykażą najmniejsze zainteresowanie tematem. Kiedy kula osiąga wielkość kosmosu zrzucamy ją z impetem na głowę biednemu samcowi i oczekujemy, że bez słowa wyjaśnienia naprawi wszystkie swoje błędy, mankamenty i defekty. Na koniec jeszcze z pocałowaniem w stópkę ślicznie podziękuje, że je odnalazłyśmy i probujemy zniwelować. Wybawczynie.

A wszystko dlatego, że naoglądały się baby komedii romantycznych gdzie on zawsze do baby wraca, zawsze za babą goni, zawsze do baby z badylami przyłazi, potem babę wozi... a to po restauracjach, a to po hotelach, albo po tajemnych i nieodkrytych miast uliczkach, kawiarenkach, romantico ławkach z widokiem na zachodzące slońce nad miejska przestrzenią, a po wszystkim zawsze do baby dzwoni gdy ta nawet pomysleć nie zdąży, że w sumie już mógłby. Następnego dnia babę porywa w nieznane i prawi tej babie coś o spadających gwiazdach, miłości, pokrewieństwie dusz, odnalezieniu sensu życia i takie tam inne androny...


A to ja nie gram głównej roli w tym filmie? A to przepraszam.